Constantine
everybody dies
- Joined
- Oct 27, 2008
- Messages
- 1,071
- Reaction score
- 145
- Age
- 29
Aby zag?osowa?, wystarczy napisa? posta, na kt?r? prac? g?osujemy (ankieta jest tylko dodatkiem). Nie g?osujemy na swoje prace!
Dnia 18.11.2010r o godzinie 23.59 g?osowanie zako?czy si?!
Praca nr 1
Praca nr 2
Praca nr 3
Praca nr 4
Praca nr 5
Dnia 18.11.2010r o godzinie 23.59 g?osowanie zako?czy si?!
Praca nr 1
Draconus Nelethus Basillicus, czyli ba?? o Bazyliszku Kazarodo?skim
- Na brod? Durina! Jak tak dalej p?jdzie to b?dziemy musieli ograniczy? wydobycie kruszcu - stary sztygar zmarszczy? czo?o.
- Cholera! Patrz gdzie kopiesz – naruszysz fundamenty kopalni! - Z jednego z ciemnych tuneli da?o si? s?ycha? nios?ce si? echo.
- Wypadki, gazy, zwaliska.. - stary g?rnik j?? wylicza? na palcach. Wyra?ne zmartwienie rysowa?o si? na wieloletnim obliczu starego g?rnika.
- Nie zapominaj o Bestii! - wtr?ci? Nadzorca do sztygara.
- Kompania ?owc?w wci?? nie zaszlachtowa?a tego przero?ni?tego kreta? Zaraz poka?? im jak macha? toporem! - oczy sztygara szybko nabieg?y krwi? a d?onie zacisn??y na bojowym toporze przytroczonym do sk?rzanego pasa.
- Nie do?? mamy nieszcz???? Jeszcze tylko b?jki nam potrzeba, a Kruzak definitywnie odsunie ciebie od Sztolni.
Dwie niskie postaci szybko zag??bi?y si? w czelu?ciach tunelu, nadzwyczaj zwinnie omijaj?c skalne zwaliska. Zewsz?d da?o si? s?ysze? r?wnomierne trzaski stalowych kilof?w oraz najwymy?lniejsze krasnoludzkie obelgi, kt?rych ?aden inny j?zyk nie jest w stanie tak dobitnie wyrazi?.
Tydzie? za tygodniem wlok?y si? wykopaliska. Tydzie? za tygodniem coraz to wi?cej kopaczy gin??o w czelu?ciach kopalni. W atmosferze przepe?nionej py?em w?glowym, metanem pracowa?y zast?py krasnolud?w, zajmuj?cych si? wydobyciem kruszc?w niezb?dnych dla utrzymania si? krasnoludzkiej siedziby. Wraz z pojawieniem si? kolejnego zagro?enia – Bestii- dalsze prace nad wydobyciem stan??y pod znakiem zapytania. Uzbrojone po z?by oddzia?y krasnoludzkich wojownik?w, wprawionych w boju, gin??y w mrokach tuneli.
- Demur, Demur!! Dosy? tego, starczy ju?! Nie ma sensu zapuszcza? si? tak daleko. Demur!! - przera?ony kopacz podni?s? si? z ziemi i w ciemno?ciach pr?bowa? dostrzec swojego kompana.
- G?upi? ty i s?abej wiary. Imperator ukrywa najcenniejsze z?o?a przed kopaczami, wciskaj?c nam n?dz? bajeczk? o Bestii – g?rnik usilnie pr?bowa? zapali? pochodni? wbit? w ska?? obok.
Po chwili napi?cia, s?aby p?omie? obj?? nawini?te na pochodni? szmaty. ?wiat?o szybko rozja?ni?o czelu?ci tunelu. Oczom kopaczy ukaza? si? przedmiot, kt?ry spowodowa? nag?y upadek Gliorda.
- Pos?g... Krasnolud...Ska?a... - do Demura powoli zacz??a dociera? prawda.
- Cholera! Oni wszyscy... wszyscy...nie ?yj?!!
Korytarz usiany by? krasnoludami, a raczej ich zw?okami przemienionymi w lit? ska??. L?ni?ce w ?wietle pochodni cmentarzysko rozpo?ciera?o si? na ca?? szeroko?? tunelu. Wykrzywione oblicza w olbrzymim b?lu, przywodzi?y na my?l przebieg ca?ego zaj?cia.
- Zdaj? mi si?, ?e znale?li?my tych my?liwych. – wybe?kota? Demur. Twarz kopacza nabra?a koloru ?niegu zalegaj?cego wysoko po?r?d g?r Kazarodonu.
Przeci?g?y syk i trzask, podobny do p?kania drewna, przeci?? powietrze. Kamienny Gliord zwali? si? na ziemi?, krusz?c sobie przy tym swoj? lew? r?k?. Demur zakl?? siarczy?cie patrz?c na martwego kompana. Gdzie? pomi?dzy ska?ami mign??o cielsko pot??nej w??o-podobnej bestii. Jaka? si?a pchn??a go na skalist? ziemi?. Po swojej prawej stronie dostrzeg? wyprostowan?, dumn? posta?. Ca?e cia?o mia?a pokryte grubym brunatnym suknem, twarz zas?ania? kaptur, jednak Demur by? w stanie dostrzec b?ysk oczu.
- Kr?lewski czarodziej – szepn?? do siebie kopacz, wci?? le??c na ziemi.
- Antrex Polisteres. Zguba Kruzaka. Draconus Nelethus Basillicus, Bazyliszek – wyrecytowa? m??czyzna. Demur wyczu? lekkie wibracje powietrza, wok?? maga.
- EXEVO GRAN MAS FLAM!!! - ryk czarodzieja przeci?? powietrze.
Ogniste p?omienie wyskoczy?y spomi?dzy ska?, rosn?c z ka?d? sekund?, ?ar bij?cy zakl?cia oraz jasno?? o?lepi?a kopaczy. Pot??na eksplozja s?yszana by?a w odleg?o?ci wielu kilometr?w od kopalni. Gruz sypn?? si? ze stropu, zmiecione zosta?y belki podtrzymuj?ce korytarz. Przej?cie zosta?o zasypane odcinaj?c besti?, grzebi?c przy tym cia?a poleg?ych wojownik?w. W kopalni zaleg?a cisza...
Stary bard rozejrza? si? na wp?? przepitym wzrokiem po zgromadzonej w karczmie czeladzi. Rozgor?czkowanie malowa?o si? na twarzach s?uchaczy oraz sta?ych bywalc?w „Kulawego Sternika”. Miejsca znanego z doskona?ego piwa a tak?e barwnych opowie?ci, snutych przez licznych podr??nik?w, kt?rych zapa? do opowiadania r?s? wraz z ilo?ci? opr??nianych kufli.
- Starcze, m?w pan! - rozleg?y si? g?osy zewsz?d. Kto? postawi? przed bardem pe?en kufel najprzedniejszego trunku. Stary, ?akomym wzrokiem poch?aniaj?c zawarto??, ponownie zacz?? be?kota? s?owa dalszej historii.
Hulaj?cy wiatr, wzm?g? si?, niechybnie zapowiadaj?c nadej?cie sztormu na morzu.
Praca nr 2
Dawno dawno temu za pocz?tk?w tibi pewien gracz o imieniu Angel wychowany przez ducha o imieniu Cipseft przemierza? bramy tibi w poszukiwaniu niesamowitych przyg?d oraz zemsty. M?odzieniec ten ?ywi? nienawi?? do piekielnego demona kt?ry zabi? jego rodzic?w. Chcia? za wszelk? cen? zabi? wstr?tnego demona, jednak nie wiedzia? jak. Odpowiedzi szuka? dos?ownie wsz?dzie. By? u Werwolfa przyw?dcy Wilk?w lecz spotka?a go tylko walka. Spotka? si? z w?adc? ognia Hellfire Fighter lecz nic mu nie powiedzia?. W?drowa? po dolinach i zupe?nie przypadkiem natkn?? si? na przyw?dce paj?k?w Crystal Spidera kt?ry powiedzia? ?e tylko przyw?dca dragon?w jest w stanie mu pom?c. Po rozmowie z pot??nym paj?kiem kierowa? si? do przyw?dcy dragon?w. Spotka? tam Demodrasa kt?ry powiedzia? mu ?e demon ma brata o imieniu Infernatil kt?ry trzyma na szyi jedyn? bro? kt?ra mo?e zabi? piekielnego demona. Przebieg?y i zdziwiony Angel kaza? demodrasowi sk??ci? braci ze sob? w zamian oferowa? dalsze ?ycie. Sk??ceni demoni nie byli a? tak silni. Sprytny wojownik zaatakowa? os?abionych demon?w. Po d?ugiej i jak ?e ci??kiej walce zwyci??y? z obrzydliwym demonem. Nie ufa? jednak Demodrasowi z kt?rym podpisa? pisemny kontrakt. Ogarni?ty strachem Angel zacz?? podejrzewa? i? pot??ny smok planuje go zabi?. Wojownik zatem zabi? przyw?dc? dragon?w. Demodras gdy kona? da? mu pergamin kt?ry podpisa? i wyczyta? w nim napis "Je?eli Angel nie dotrzyma umowy zginie po 3 dniach od mej ?mierci a ca?? ziemi? ogarnie b?l, g??d i zgrzytanie z?b?w". Gdy wr?ci? do rodzinnego miasta Morgonia za wszelk? cen? pr?bowa? powstrzyma? kl?tw? lecz na pr??no. Po trzech dniach Angel znik? w tajemniczych okoliczno?ciach a ca?e miasto Morgonia zosta?o przysypane piaskiem. Istnieje legenda ?e Angel przed ?mierci? ukry? gdzie? w podziemiach rodzinnego miasta mn?stwo skarb?w oraz najpot??niejszy miecz kt?rym pokona? samego demona.
Praca nr 3
Dawno temu, gdy ?wiat Tibii by? kolorowy, a piek?a by?y jedynie lit? rozgrzan? ska??, dwaj wojownicy, po ci??kim treningu postanowili wyruszy? w g?ry i zdoby? szczyt. G?ry by?y daleko, dlatego wyruszyli o brzasku. Po kilku godzinnym marszu dotarli do du?ego jeziora. S?o?ce by?o w najwy?szym swoim punkcie, dlatego nasi bohaterowie, Sergio i Greg, bo tak maj? na imi?, postanowili zatrzyma? si? przy wodzie i odpocz??. Sergio wskoczy? jak szalony do wody, a Greg rozkoszowa? si? na brzegu widokiem wa?ek i motyli. Sergio postanowi? zanurkowa?, jednak ju? si? nie wynurzy?. Greg gdy tylko si? zorientowa? wskoczy? szybko do wody, zobaczy? tylko ogon bestii, za kt?r? pod??a?. Bestia by?a szybsza i bardzo szybko zgubi?a po?cig Grega. Wojownik nie odpu?ci? i ca?y czas pod??a? prosto. Ostatnimi rezerwami tlenu dotar? do pewnej jaskini w kt?rej o dziwo m?g? oddycha?. Doszed? do wniosku, ?e to w?a?nie tutaj powinien szuka? Sergia. Okaza?o si? to perfekcyjnym wyborem, poniewa? Sergio le?a? ranny i kona? z b?lu. Greg szybko do niego podbieg? i owin?? jego rany zio?ami, kt?re ros?y w jaskini. Ledwo ?ywy Sergio i wyczerpany Greg eksplorowali jaskinie. Po kilkugodzinnym b??dzeniu dotarli do podziemnego miasta. Uradowani zacz?li szuka? pomocy. Metropolia okaza?a si? by? w posiadaniu krasnolud?w - dalekich kuzyn?w naszych bohater?w. Sergio i Greg zostali mi?o przyj?ci, jednak nie mieli pieni?dzy, jedzenia i wody. Najwi?kszym jednak problemem by?o to, ?e nie mieli gdzie nocowa?. Kr?l miasta postanowi? przyj?? ich jako najemnik?w do swojej armii i da? im miejsce na nocleg w miejscowych koszarach. Nasi bohaterowie zgodzili si? bez wahania. Nadszed? wiecz?r. W koszarach wzni?s? si? alarm, wszyscy ?o?nierze zbiegli si? na zbi?rk?. Byli tam r?wnie? nasi bohaterowie. Kr?l nakaza? raz na zawsze pozby? si? Bazyliszka, kt?ry grasowa? w podziemiach miasta. Sergio i Greg byli zdezorientowani, poniewa? nie s?yszeli nigdy o Bazyliszku. Wszyscy wyruszyli w podziemia miasta, by?o strasznie ciemno, jedynym ?r?d?em ?wiat?a by?y pochodnie nios?ce przez rycerzy. Panowa?a potworna cisza, d?wi?k skwiercz?cych pochodni by? przera?aj?cy. Nagle, ?o?nierze us?yszeli syczenie Bazyliszka, wi?kszo?? rycerzy uciek?a w pop?ochu. Sergio i Greg chcieli pozosta? wierni kr?lowi i stan?? w walce przeciwko Bazyliszkowi. Potw?r spojrza? na nich swoim przera?aj?cym wzrokiem i zamieni? ich w kamie?. Szybko po ca?ym zdarzeniu uciek? wg??b swojej nory. Rycerze kt?rzy nie uciekli szybko zasypali dziur? i ?pieszyli zda? raport kr?lowi. Skamienia?o?ci Sergia i Grega stoj? po dzi? dzie? i pilnuj?, aby bestia nie wydosta?a si? ze swojej nory. Sam Bazyliszek ucieka gdy tylko widzi skamienia?o?ci naszych bohater?w.
Praca nr 4
Wczesny ranek. S?ycha? jedynie d?wi?k fal, uderzaj?cych w brzeg oraz skomlenie psa, z oddali. Pomi?dzy licznymi w tej cz??ci wyspy krzakami jag?d, czo?ga si? m?oda osoba. Dobrze umi??niona, ?redniego wzrostu. Twarz skryta w poniewieranym kapturze. W r?ku s?abej jako?ci ?uk i par? naostrzonych strza? w ko?czanie, upi?tym u pasa. ?w podejrzana osoba to Lares, pod??aj?cy tropem, dziwacznie ubranego starca, ?ciskaj?cego w d?oniach, jaki? ?adnunek.
Dziwny typ. Tylko takich nam tutaj brakuje - pomy?la? Lares i przebieg? par? metr?w w prz?d.
W istocie, podejrzany starzec, nie by? osob?, kt?r? mieszka?cy wyspy zwykli ogl?da?. Dziwaczny, d?ugi p?aszcz z wycerowanymi gwiazdami. W r?ku zamiast pochodni, jaka? dziwna laska, kt?ra rzuca?a na okolic? ?wiat?o. W drugiej jaki? pakunek, pewnie skradziony. Lares pod??a? za nim z paru powod?w, g??wnie poniewa? by? prawie pewny, ?e pakunek zosta? skradziony od kt?rego? z poczciwych mieszka?c?w i zwyk?a rz?dz? przygody, tak cz?sto spotykana w?r?d ch?opc?w w jego wieku.
Hmm. Nie wydaje si? niebezpieczny. Bardziej martwi mnie to, ?e zapuszczamy si? na niebezpieczne tereny - pomy?la? Lares, ca?y spocony.
Wbrew pozorom nad??anie nad szybko maszeruj?cym cz?owiekiem, chowaj?c si?, czo?gaj?c i nie daj?c si? zauwa?y? by?o trudnym i wymagaj?cym zadaniem.
Po chwili fauna si? zmieni?a i Lares zorientowa? si?, ?e znajduj? si? po?rodku bagna.
O co mu chodzi? Kto ma jakikolwiek biznes na bagnach? - spyta? sam siebie.
Przez kr?tk? chwil?, przysz?o mu namy?l aby si? wycofa?, ale tego nie zrobi? - nie po tej ca?ej har?wce, kt?rej mu przysz?o dokona? aby si? znale?? w tym miejscu. Jeszcze nigdy nie by? na baganch, i chcia? zobaczy? co si? tam kryje. Odnale?? wielki skarb, by?o marzeniem Laresa od urodzenia. Zawsze ?ni? o wielkiej g?rze monet, kt?ra odmieni?aby jego ?ycie. Po paru chwilach z krzak?w wy?oni? si? uzbrojony w kawa? drewna troll. Lares nigdy nie spotka? si? z ?adnym, ale z opowie?ci miejscowych bard?w wynika?o, ?e s? to gro?ne istoty. Nie by? przestraszony, wiedzia?, ?e w krzakach jest bezpieczny. Starzec jedynie spojrza? na trolla i pstrykn?? palcami. Po chwili, monstrum zmieni?o si? w ?yw? pochodnie.
Durne szkodniki... - powiedzia? sam do siebie, po czym obr?ci? si? w stron? Laresa.
Czy naprawd? my?la?e?, ?e nie wiem, ?e mie ?ledzisz? - zapyta? z ironi? w g?osie.
Ja, ja nie... - zacz?? j?ka? si? Lares, przestraszony.
Ha, teraz za to zap?acisz. Tak, sroga b?dzie twoja kara - powiedzia?, po czym teleportowa? siebie i ch?opca na jaka? dziwn? wysp?.
Tutaj dope?ni si? twoje przeznaczenie, g?upi ?miertelniku - powiedzia?, a Lares poczu?, ?e nie mo?e si? rusza?.
Nast?pnie wyj?? ze swojego pakunku wspania?y miecz i po?o?y? go na piedestale, odmawiaj?c jakie? dziwne rytua?y po, kt?rych wok?? ostrza utworzy? si? kr?g ognia.
Zw? go Mieczem Furii, pot??ne ostrze - powiedzia? do ch?opca po czym znik?.
I tak o to Lares zosta? na wyspie, gdzie w ko?cu oszala? i rzuci? si? w g??bokie wody, aby uton??...
Praca nr 5
Bazyliszek
W krainie bog?w, tajemniczej Tibii, chodzi?y plotki o niejakim bazyliszku, kt?ry zamienia? ludzi w pos?gi, m?ody Constantin zaczyna? swoj? przygod? na rookgordowym polu. To tutaj szkolili si? najm??niejsi ojcowie oraz rycerze. By? on ambitny, i chcia? wszystkim zaimponowa? swoj? odwag?. Od razu po tym jak us?ysza? plotk? zrozumia?, ?e to jedyna taka okazja. Poprosi? o pomoc w tym nierozgarni?tym ?wi?cie i znalaz? si? tajemniczy czarodziej, kt?ry by? pe?en ch?tny do pomocy. Pierwsze jego pytanie by?o „Kt?ra tutaj skrzynka jest moja”? Niestety kaza? nie pyta? si? o nic, r?wnie? si? nie przedstawi?. Bohater ucieszy? si?, ?e znalaz? mentora. Z polecenia czarnoksi??nika, zacz?? trenowa? walk? wr?cz, nast?pnie w?adanie mieczem. Constantin trenowa? dzie? i noc, z my?l? kiedy przesta?. Pewnej nocy gdy spa?, us?ysza? kilka uderze? do drzwi. Zobaczy? posta? w kapturze, kt?ra by?a pos?a?cem. Kaza?a i?? za nim. Po kilku godzinach drogi doszli do tajemniczego kana?u, kt?rym doszli do podziemi Thais. Nagle us?ysza? przera?aj?cy ryk. Przerazi? si?. Wyj?? miecz i bieg? przed siebie, by unikn?? spotkania ze stworem. Znalaz? si? w potrzasku. Ze strony wschodu szed? potw?r a sam nie mia? drogi ucieczki. Pomy?la?; „Albo ja, albo on”. Wyj?? miecz i w mgnieniu oka zar?n?? dzikiego potwora. Nie patrzy? na twarz. Otwieraj?c oczy zobaczy? cia?o tajemniczego pos?a?ca. Ju? nie ?y?. Za?ama? si? my?l?c, ?e zabi? cz?owieka. Z jego zbroi zbudowa? krzy?, a buty wzi??. Z p?aczem pobieg? do wyj?cia i potem od razu do portu, by muc si? przespa? na nie wygodnym ???ku. Nie m?g? zasn??, my?la? co dalej? Co zrobi?? Czy to odpowiednia chwila by sta? si? Wojownikiem? O ?wicie kupi? pier?cie? i now? zbroj?. Zapu?ci? kitk?. Od zamordowania pos?a?ca, nie widzia? ju? czarownika. Kt?rego? dnia wr?ci? do tych podziemi by zmierzy? si? ze strachem. Nie m?g? sobie pozwoli? na ‘strach’. I si? zacz??o, zobaczy? dziwne stwory, wygl?da?y one jak opuch?e robale. By?y ob?lizg?e jak ryba. Constantin walczy? z nimi. Biega? po podziemiach a? ujrza? pos?g pos?a?ca. Pomy?la?, czy on go rzeczywi?cie zabi?? Je?li nie to Dlaczego jest on teraz pos?giem!? Gdy zobaczy? cie? gigantycznego w??a, przypomnia? sobie plotk? o bazyliszku. Na s?ucha? si? o nim i instynktownie zamkn?? oczy. Wymachiwa? mieczem, dop?ki nie zrozumia?, ?e go tutaj nie ma. Otworzy? oczy i zobaczy? tylko oczy w??a, nast?pnie pomy?la?, „Jestem za s?aby by zosta? na tym ?wiecie”. Po tej my?li, skamienia?...