Always
Advanced User
- Dołączył
- Lipiec 31, 2008
- Posty
- 429
- Liczba reakcji
- 102
- Wiek
- 30
Powracam!
To mo?e na pocz?tek s?owo wyja?nienia. Odwiedzi?em Was ostatnio na chwil? i jako? przez sentyment spojrza?em do tematu z moim starym opowiadaniem. Po przeczytaniu go z perspektywy czasu, by?em za?amany, jak mog?em napisa? co? tak ?a?osnego, ale... Wam si? podoba?o. Nawet bardzo. Dlatego te? porzucam "Dojrza?em za szybko" ostatecznie i definitywnie na rzecz nowego opowiadania. My?l?, ?e m?j styl si? troch? zmieni?, mam nadziej? r?wnie?, ?e na lepsze.
Usprawiedliwi? si? ju? na pocz?tku: to jest prolog, akcj? wprowadzam stopniowo, a on ma na celu przybli?enie Wam, czytelnikom, Julii i Kamila, dw?jki bohater?w, kt?rzy powinni towarzyszy? nam a? do ostatniej cz??ci... Chyba, ?e co? mi strzeli, do mojej chorej g??wki i kogo? u?mierc?/zamorduj?/zasztyletuje/pogrzebi? ?ywcem, czy wy?l? na prac? sezonow? za granic?.
O czym jest opowiadanie i sk?d wzi?? si? tytu?? Odpowiadaj?c najpierw na drug? cz??? pytania- jest to okre?lenie dynamiki muzycznej, konkretnie po??czenie nazwy bardzo g?o?no(z w?oskiego: fortissimo), oraz burzliwie (z w?oskiego: agitato), co w poj?ciu elementu dzie?a muzycznego okre?la dono?n?, intensywn? i nami?tn? si?? d?wi?ku. Opowiadanie jest za? o pasji, trudno?ciach i problemach nastoletnich muzyk?w, mimo wszystko nie takich b?ahych, o czym sami si? b?dziecie stopniowo przekonywa?, w miar? publikacji kolejnych cz??ci. My?l?, ?e dla os?b mieszkaj?cych w pobli?u, b?d? te? w samych Katowicach, opowiadanie b?dzie o tyle ciekawsze, o ile b?d? w stanie rozpozna? w opisach miejsca i ulice, na kt?rych sami niejednokrotnie si? pojawiali ; )
Koniec gadania, do rzeczy!
To mo?e na pocz?tek s?owo wyja?nienia. Odwiedzi?em Was ostatnio na chwil? i jako? przez sentyment spojrza?em do tematu z moim starym opowiadaniem. Po przeczytaniu go z perspektywy czasu, by?em za?amany, jak mog?em napisa? co? tak ?a?osnego, ale... Wam si? podoba?o. Nawet bardzo. Dlatego te? porzucam "Dojrza?em za szybko" ostatecznie i definitywnie na rzecz nowego opowiadania. My?l?, ?e m?j styl si? troch? zmieni?, mam nadziej? r?wnie?, ?e na lepsze.
Usprawiedliwi? si? ju? na pocz?tku: to jest prolog, akcj? wprowadzam stopniowo, a on ma na celu przybli?enie Wam, czytelnikom, Julii i Kamila, dw?jki bohater?w, kt?rzy powinni towarzyszy? nam a? do ostatniej cz??ci... Chyba, ?e co? mi strzeli, do mojej chorej g??wki i kogo? u?mierc?/zamorduj?/zasztyletuje/pogrzebi? ?ywcem, czy wy?l? na prac? sezonow? za granic?.
O czym jest opowiadanie i sk?d wzi?? si? tytu?? Odpowiadaj?c najpierw na drug? cz??? pytania- jest to okre?lenie dynamiki muzycznej, konkretnie po??czenie nazwy bardzo g?o?no(z w?oskiego: fortissimo), oraz burzliwie (z w?oskiego: agitato), co w poj?ciu elementu dzie?a muzycznego okre?la dono?n?, intensywn? i nami?tn? si?? d?wi?ku. Opowiadanie jest za? o pasji, trudno?ciach i problemach nastoletnich muzyk?w, mimo wszystko nie takich b?ahych, o czym sami si? b?dziecie stopniowo przekonywa?, w miar? publikacji kolejnych cz??ci. My?l?, ?e dla os?b mieszkaj?cych w pobli?u, b?d? te? w samych Katowicach, opowiadanie b?dzie o tyle ciekawsze, o ile b?d? w stanie rozpozna? w opisach miejsca i ulice, na kt?rych sami niejednokrotnie si? pojawiali ; )
Koniec gadania, do rzeczy!
PrologRzewny d?wi?k skrzypiec odbija? si? echem po holu, na kt?rym siedzia?. Rozejrza? si? z nadziej?, ?e znajdzie grajka. Na prawo- pusto. Na lewo- r?wnie?. Wszystko wskazywa?o na to, ?e ?r?d?o brzmienia ukrywa?o si? za rogiem jednego z kr?tych korytarzy katowickiej szko?y muzycznej. Pi?tek, godzina 20:58. "Kto jeszcze, pr?cz mnie, o tej porze siedzi w szkole?" - pomy?la? wychylaj?c si? zza ?ciany, gdzie, wed?ug niego, powinien znajdowa? si? skrzypek. By?. By?a. Julka siedzia?a po turecku, opieraj?c si? o ?cian?.
-Mia?a? czeka? w holu- powiedzia? przysiadajac powoli ko?o niej, uwa?aj?c, by nie przeszkodzi? dziewczynie przesuwaj?cej coraz to szybciej smyczek po strunach. Przerwa?a na chwil?, by przyjrze? mu si? uwa?nie, u?miechn?? si? delikatnie i z charakterystyczn? dla siebie beztrosko?ci? odpowiedzie?:
-Mia?am. Ale tam portier nie pozwala? mi gra?, a czeka?am na Ciebie chyba z p?? godziny - m?wi?c to jakby przypomnia?a sobie, ?e powinna by? na niego z?a i momentalnie ?ci?gn??a usta.
-Sp??ni?em si? osiem minut... - powiedzia? przestraszony, ?e ?le zapami?ta? godzin? spotkania. Zerkn??a na zegarek.
-Rzeczywi?cie... Totalnie trach? rachub? czasu, gdy si? nudz?- przez chwile na jej twarzy widoczna by?a koncentracja, jednak chwil? po tym wzruszy?a ramionami i, ?api?c si? wcze?niej ?ciany, uderzaj?c w ni? instrumentem, wsta?a. J?kn??a i zacz??a si? przygl?da? drewnianemu pudle rezonansowemu. Kamil, bo tak mia? na imi? ch?opak, rozejrza? si? odruchowo po pustym ju? korytarzu, ?eby upewni? si?, ?e ?aden z profesor?w nie widzia? incydentu. Byli strasznie wyczuleni na ka?dy nieostro?ny ruch z udzia?em jakiegokolwiek instrumentu, bezwzgl?du na to, czy by? on w?asno?ci? prywatn? ucznia, czy szko?y.
-Cholera, uwa?aj - powiedzia? cicho schylaj?c si?, by poda? jej pokrowiec.
-To jeszcze nic. Musia?by? zobaczy? min? tej chorej profesorki od audycji, kiedy dzi? spad?y mi ze schod?w. Ze schod?w, na jej oczach, rozumiesz?! - wytrzeszczy?a oczy podnosz?c lekko ton g?osu.
-Masz szcz??cie, ?e wystawili ju? oceny. Id? o zak?ad, ?e jeszcze tydzie? temu obni?y?aby ci za to stopie?.
-Obni?y?aby? Chyba ?artujesz, z jej przedmiotu nie by?o co obni?a?. Przez ca?y rok pojawi?am si? na audycjach tyle razy, by mie? z g?owy frekwencje. I tak musia?am j? wr?cz b?aga? o to, ?eby pozwoli?a mi przyst?pi? do ostatniego sprawdzianu, kt?ry omin??am. Inaczej zimowa?abym rok z powodu g?upich audycji. Po choler? nam w og?le one? - rozmawiaj?c tak kierowali si? powoli do wyj?cia. Skin?li delikatnie g?ow? portierowi i wyszli przez szklane drzwi na zewn?trz. Wiecz?r by? ciep?y. Przeszli przez ulic? u?alaj?c si? nad beznadziejnymi ocenami i bezsensownymi przedmiotami, kt?rymi ich katowano.
-Wyobra?asz sobie, co bedzie od wrze?nia? Og?lniak i dwa razy tyle nauki! Koszmar. - wzdrygn??a si? na sam? my?l, przy okazji uderzaj?c futera?em o zaparkowane przy chodzniku auto.
-Daj mi je - powiedzia? Kamil wyrywaj?c jej instrument z r?ki wiedz?c, ?e przy nim b?dzie bezpieczny. -Mnie te? ci??ko to sobie wyobrazi? - kontynuowa? - Nie wiem, czy wyrobi?. - przerwa? i patrza? si? przez d?u?szy czas gdzie? przed siebie. Min?li teatr Wyspia?skiego w milczeniu. Z zamy?le? wyrwa? go kr?tki, g?o?ny dzwonek.
-Zobacz, tramwaj nam ucieka - Julka wskaza?a palcem na rynek, z kt?rego rzeczywi?cie w?a?nie rusza? tramwaj.
-Biegniemy?
-Chyba ?artujesz. Siedz? w szkole od 7:30, nie mam si?y na nic, a ju? na pewno nie na bieganie.
Ciemne sklepienie nieba uspostrzone by?o niewielk? ilo?ci? gwiazd, kt?re, przez dziesi?tki blok?w i biurowc?w w centrum miasta, by?y jeszcze mniej widoczne. Powolnym, jednostajnym krokiem zbli?ali si? do przystanku. Tramwaj przed sekund? odjecha?, mieli jeszcze sporo czasu. Kamil si?gn?? do swojej torby, wr?czaj?c Julce jej w?asne skrzypce, i wydoby? z niej paczk? papieros?w.
-Mia?e? to rzuci?. - warkn??a dziewczyna patrz?c zawistnie na d?onie ch?opaka, kt?ry w?a?nie wydobywa? zapalniczk? z kieszeni przyciasnych spodni.
-Nie mam z tym problem?w. Jak zechc?, to rzuc?. - wyszczerzy? z?by i wypu?ci? stru?k? dymu prosto na jej twarz. Zakaszla?a i odwr?ci?a si? obra?ona. Przez chwil? zerka? t?po na jej plecy. Kolejny raz zacz?? walczy? w my?lach sam ze sob?. Przystawi? szybko papierosa do ust i zaci?gn?? si? g??boko. Delikatnie stawiaj?c stop? za stop? podszed? do niej z ty?u, zarzuci? jej swoje r?ce na szyje i poca?owa? w policzek. U?miechn??a si? subtelnie, skrzy?owa?a r?ce na piersi i z wyrzutem zakomunikowa?a:
-Chwilami ci? nienawidz?.
Kamil rozpromieni? si? widz?c, ?e zdo?a? j? udobrucha?. Dopali? papierosa i w po?piechu zgasi? go na najbli?szym ?mietniku widz?c, ?e ku nim zbli?a si? tramwaj linii 6, kt?ry mia? ich zawie?? do domu.