What's new

G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 0 0.0%
  • 2

    Votes: 0 0.0%
  • 3

    Votes: 0 0.0%
  • 4

    Votes: 0 0.0%
  • 5

    Votes: 0 0.0%
  • 6

    Votes: 0 0.0%
  • 7

    Votes: 0 0.0%
  • 1

    Votes: 2 4.0%
  • 2

    Votes: 3 6.0%
  • 3

    Votes: 14 28.0%
  • 4

    Votes: 20 40.0%
  • 5

    Votes: 5 10.0%
  • 6

    Votes: 4 8.0%
  • 7

    Votes: 2 4.0%

  • Total voters
    50
  • Poll closed .
Status
Not open for further replies.

Forseti

Senior User
Joined
Dec 23, 2011
Messages
954
Reaction score
82
Witajcie, witajcie.

Jak obieca?em dzisiaj zostan? poddane przez Was i kadr? do g?osowania prace literackie naszych u?ytkownik?w. Oczywi?cie nazwy user?w zachowamy dla siebie i nikt nie b?dzie aktualnie wiedzia? do kogo nale?y praca, poniewa? wybiera? b?dziemy najlepsz?! :)
Praca, kt?ra otrzyma najwi?cej g?os?w zdob?dzie nagrod? g??wn? i dopiero wtedy ujawnimy nick tej osoby, kt?ra wygra?a.

Dobra nie b?d? owija? tylko oto s? prace naszych u?ytkownik?w na, kt?re mo?ecie g?osowa?.​



Praca numer 1.
Tron Dergenafu i zapanuje nad kr?lestwem kt?re Dherol tak bardzo kocha?, ostatnie tchnienie kr?la wla?o w niego zupe?nie nowe si?y. "Teraz gdy nie ma kr?la, to ja zostan? w?adc?!" Wszystkie my?li Negrana pod??a?y w stron? obj?cia w?adzy. Jego matka Magora, m?dra i szanowana po?r?d czarnych charakter?w czarownica nieraz m?wi?a mu, ?e w?adza zdobyta si?? pr?dzej czy p??niej straci sw? moc, Negran poch?oni?ty przez emocje rzuci? si? na matk?, pr?buj?c zabi? j?, bowiem jego serce zosta?o za?lepione rz?dz? w?adzy. Uda?o mu si?, dokona? zab?jstwa na w?asnej matce. W jego oczach da?o si? dostrzec ob??d.

Wiecz?r zapada?, s?o?ce opada?o za g?ry, odbieraj?c resztki ?wiat?a dziennego. Jedyne co mo?na by?o zobaczy? tego wieczoru, to stada kruk?w odlatuj?cych od wie?y Negrana, wszyscy w??cz z mieszka?cami Dergenafu wiedzieli, ?e sta?o si? co? niedobrego. Mieszka?cy mimo ?a?oby starali si? wr?ci? do swoich obowi?zk?w, wszyscy bowiem zapomnieli o synu kr?la, Morinie, kt?ry znajdowa? si? w?a?nie na misji kt?r? powierzy? mu kr?l. Gdy wr?ci?, by? uradowany, bo misja si? uda?a. Nie wiedzia? bowiem, ?e jego ojciec nie ?yje. Gdy si? dowiedzia?, zabola?o go serce. „Jak ?mia?e? mnie zostawi?, dlaczego teraz?” Krzycza? ze ?zami w oczach. Morin bowiem by? za m?ody by obj?? tron, wi?c w?adze przej?? jego wuj Khalif.

W wie?y Negrana panowa?a dziwna cisza, cia?o jego matki wyparowa?o w ostatnich promieniach s?onecznych wczorajszego dnia. Teraz nic nie sta?o na przeszkodzie, by zosta? w?adc? tej krainy.
Wi?c wyruszy? w drog? zostawiaj?c przesz?o?? za sob?. Wtargn?? razem z armi? swoich szczuro-ludzi, zwanych Nigganami do Dergenafu zabijaj?c ka?dego, kto si? przeciwstawi. Po zlikwidowaniu wszystkich, kt?rzy mogliby zaszkodzi? jego panowaniu w tym zamku, zaj?? si? synem kr?la, rozkaza? zrzuci? go z klifu znajduj?cego si? niedaleko zamku, a jego s?u?k? po?wiartowa? i da? Nigganom do po?arcia.

Mija?y dni, kr?lestwo opanowane przez Negrana stacza?o si? coraz bardziej ku ciemno?ci. Teraz w zamkach panowa?a ponura atmosfera i praca z przymusu. Buntownicy po walkach z Nigganami znale?li ch?opaka, by? to Morin, s?aby, odwodniony i g?odny. Zabrali go ze sob? i napoili. Gdy ju? odzyska? si?y zosta? buntownikiem. „Mia?e? nie ma?e szcz??cie, szczeniaku”, to zdanie obija?o mu si? o uszy gdzie tylko nie poszed? w osadzie buntownik?w. Ob?z buntownik?w nie by? jednak takim miejscem na jakie wygl?da?, panowa? w nim Karin, kt?ry by? b?kartem kr?lowej. Gdy us?ysza?, ?e Morin jest w wiosce, nakaza? go wyp?dzi?.

Morin zagubiony w lesie pa??ta? si? mi?dzy drzewami w poszukiwaniu ?cie?ki, lecz trafi? na co? zupe?nie innego. Stara drewniana chata, z kt?rej by?o s?ycha? dziwne d?wi?ki przypominaj?ce stukot ko?skich kopyt. Morin wszed? do niego z nadziej?, ?e dostanie tam po?ywienie. Nie spodziewa? si? wtedy jak bardzo si? myli?. Gdy otworzy? drzwi, starsza pani strasznym g?osem powiedzia?a „On, kt?ry wyzwoli ?wiat obro?ni?ty nienawi?ci? i z?em w?a?nie wkroczy?”. Morin zmieszany zapyta?, czy uraczy go ona jedzeniem.
Ta da?a mu po?ywienie, oraz zaproponowa?a zakl?cie miecza czarem pozwalaj?cym przebi? wszelkie magiczne bariery. Morin si? zgodzi?, lecz gdy zacz??a sw?j rytua? zacz??a si? jeszcze bardziej starze?.
Gdy sko?czy?a, wypowiedzia?a zakl?cie po czym upad?a zimna na ziemie. Ona nie ?y?a, lecz miecz morina ?wieci? blaskiem jej ?ycia, kt?re posiada?o wielk? moc magiczn?. Morin wiedzia?, ?e jest ju? gotowy na walk? z Negranem.

Wynaj?? kilku najemnik?w za pieni?dze znalezione w chatce czarownicy, po czym wyruszy? na podb?j zamku Dergenaf. Droga by?a ci??ka, prawdopodobnie Negran wiedzia?, ?e w?a?nie id? po niego buntownicy oraz prawowity w?adca. Po drodze do zamku musieli pokona? wielu przeciwnik?w, lecz trolle, orkowie i paj?ki to za ma?o by zatrzyma? naszych dzielnych wojownik?w. Wszyscy bezpiecznie dotarli do zamku, lecz okaza?o si? ze otacza go bariera, i tylko kto? dzier??cy miecz Morina mo?e przez ni? przej??.
Morin podzi?kowa? przyjacio?om, po czym postanowi? sam stawi? czo?a Negranowi. Pokonywa? stra?nika za stra?nikiem a? dotar? do jego komnaty. Gdy wszed? zobaczy? Negrana ?miej?cego si? ze swojej w?adzy.
„Jestem niepokonany!”. W?a?nie to krzykn?? Negran w stron? Morina. Morin z w?ciek?o?ci? rzuci? si? na Negrana. Walczyli d?ugo, Negran nawet przy pomocy magii nie m?g? zabi? Morina. Oboje byli wyko?czeni walk?, je?li nie zako?czy?aby si? ona wystarczaj?co szybko, prawdopodobnie padliby ze zm?czenia.
Krew i pot sp?ywa?a po czole Morina. Wiedzia? on, ?e musi zaatakowa? po raz ostatni, lecz z pe?n? moc?.
Je?li nie wygra, nie wiadomo kto uratuj? ?wiat. Pogna? w stron? Negrana z wielk? pr?dko?ci?, wygl?da?o to tak, jakby nagle uzyska? jakie? magiczne moce. Z?y mag tak?e nie pr??nowa?. U?y? swego najsilniejszego czaru i pr?bowa? odeprze? atak, lecz nie uda?o mu si?. Miecz Morina przebi? jego serce, sprawiaj?c, ?e Negrana po raz pierwszy przeszy? niewyobra?alny b?l. „Czyli jednak masz serce.” To by?y ostatnie s?owa Morina skierowane do Negrana. Ten opad? na ziemi? i umar?.

Morin zosta? okrzykni?ty bohaterem. Na jego cze?? powstawa?y pos?gi, a wie?niacy oddawali zapasy na jego cze??. Morin zosta? kr?lem. St?amsi? on bowiem bunt Khalifa i ca?kowicie zapanowa? nad Fergoni?.
Wiedzia? jednak, ?e tak wielka w?adza to tak?e wielka odpowiedzialno??. Wszystko zako?czy?o si? szcz??liwie, jednak kto wie, z czym przyjdzie mu si? zmierzy? w przysz?o?ci. Morin starza? si?, i opada? z si? z biegiem czasu. Wiedzia?, ?e nie b?dzie mia? ju? si? by broni? ?wiata. Postanowi?, ?e wbij? sw?j miecz w skale, z kt?rej nikt nigdy go nie wyci?gnie. By?o to jednoznaczne z tym, ?e si?y z?a nie dorw? go w swe r?ce.

Praca numer 2.
By?a ciemna i cicha noc, fale leniwie odbija?y si? o burty statku nazwanego Muerte. Noc jak wiele innych, z tym, ?e nieco zimniejsza od pozosta?ych. Kapitan siedz?c w swojej kabinie spisywa? dziennik pok?adowy. Muerte zosta?a wys?ana w rejs w poszukiwaniu nowych l?d?w. By? to 39 dzie? podr??y. Panowa?a b?oga cisza, kt?r? zak??ca?o tylko lekkie trzeszczenie statku. Nagle rozleg? si? krzyk majtka, kt?ry sta? na bocianim gnie?dzie. „Piraci! Widz? trzy pirackie statki!”. Kapitan wyszed? na mostek pal?c swoj? star?, wys?u?on? fajk?, pog?adzi? swoj? g?adk? brod? i szepn?? cicho do samego siebie:
- Naiwni piraci. Czy?by po tylu latach jeszcze si? nie domy?lili, ?e taka garstka rozpadaj?cych si? ?ajb to dla naszego okr?tu obelga?
Po czym zszed? na pok?ad i zacz?? wydawa? za?odze rozkazy:
- Zaj?? stanowiska bojowe! Wysun?? dzia?a, chroni? ?adunek! Bandera na maszt! Uwija? si?, je?li nie chcecie przynie?? mi wstydu!
Na pok?adzie Jednookiego, jak nazywa?a swojego kapitana za?oga, zapanowa? chaos, kiedy wszyscy rzucili si? do pracy nad przygotowaniem okr?tu do walki. Zewsz?d s?ycha? by?o krzyki i trzaski, kiedy pot??ne dzia?a zosta?y wytoczone z obu burt statku, a kilku korsarzy wioz?o na drewnianych w?zkach wielkie kule armatnie. To w?a?nie ze wzgl?du na niesamowit? si?? ataku Muerte by? okr?tem niepokonanym i siej?cym panik? wsz?dzie, gdzie si? pojawi?. Niewielu by?o ?mia?k?w, kt?rzy odwa?yli si? stan?? z nim burta w burt?, a jeszcze mniej takich, kt?rzy wychodzili z tych potyczek ?ywi. Tylko kilku pirat?w prze?y?o tak? walk?, cho? z pewno?ci? ucieszyliby si? bardziej ze ?mierci ni? ze sp?dzenia reszty ?ycia w ciemnych lochach pod Wysp? kr?la Artura, do kt?rej przybija Muerte.
Kiedy okr?t by? gotowy, wszyscy ze zniecierpliwieniem wpatrywali si? w trzy statki, kt?re zbli?a?y si? powoli w ich kierunku, a na ich masztach powiewa?y czarne bandery z bia?ymi czaszkami. Nagle jedna z ?ajb zacz??a powoli zawraca?, po czym odp?yn??a w tym samym kierunku, z jakiego przyp?yn??a, czym wzbudzi?a g?o?ny ?miech w?r?d za?ogi Muerte. Kiedy pozosta?e dwa statki zr?wna?y si? z ich okr?tem, kapitan z m?ciwym u?mieszkiem wyda? rozkaz ataku. Rozleg?y si? wielokrotne strza?y, a dym, kt?ry pojawi? si? wraz z wystrza?ami, zmiesza? si? z g?st? mg??, kt?ra nie wiadomo kiedy skr?ci?a wszystkim pole widzenia i zas?oni? ca?kowicie pole bitwy. Kiedy po kilku minutach zacz?? opada?, ukaza? niewiarygodny widok - okr?t Jednookiego unosi? si? pewnie na wodzie, a po jego bokach rozp?ywa?y si? szcz?tki statk?w jego wcze?niejszych przeciwnik?w. Sam kapitan rozkaza? kilku korsarzom sprawdzenie czy kt?rykolwiek z pirat?w prze?y?. Jak si? okaza?o kilka minut p??niej, wszyscy agresorzy polegli. Jednooki u?miechn?? si? lekko, poklepa? pieszczotliwie ster i rzek?:
- Dobra robota, Panowie. Odpocznijcie chwil?, a p??niej roz???cie ?agle. Ju? nied?ugo wr?cimy do domu, a Wy...
Nagle jeden z oficer?w przerwa? mu w po?owie zdania:
- Kapitanie, kto? tu chyba o nas nie zapomnia?. - powiedzia?, wskazuj?c palcem za Jednookiego. Ten obr?ci? si? na pi?cie i wbi? wzrok w okr?t, kt?ry jeszcze nieca?? godzin? temu uciek?, zostawiaj?c Kamrat?w na pewn? zgub?. Tym razem r?wnie? nie by? sam. Zaraz za nim, z mg?y wy?oni? si? nagle pot??ny okr?t z czarnymi ?aglami z wielk? smocz? g?ow? wyciosan? na dziobie. Ca?a za?oga Muerte opu?ci?a bezradnie r?ce, a majtek wyszepta? z przera?eniem:
- Czarnobrody...
- Kto? Czarnobrody? - zapyta? niski brunet stoj?cy obok niego. - Przecie? on i jego ?ajba to tylko legenda.
- Na Twoim miejscu nie by?bym tego taki pewien. Historia Czarnobrodego i Memento jest przera?aj?ca, ale obawiam si?, ?e prawdziwa.
- Memento? Ten legendarny statek, kt?ry panuje w Tr?jk?cie Bermudzkim? My?la?em, ?e te legendy s? odr?bne. Zreszt?... Przecie? nikt nigdy nie widzia? ani Czarnobrodego, ani tego okr?tu, wi?c to jasne, ?e to tylko historyjka opowiadana przez ?eglarzy.
- Mylisz si?. - wtr?ci? si? barczysty czarnosk?ry m??czyzna. - Memento widzia?o wiele os?b, ale ?adna nie prze?y?a, wi?c to nie dziwne, ?e o nim nie opowiadali.
- A Ty niby sk?d mo?esz o tym wiedzie?, m?dralo? - zaczepi? go brunet.
Zauwa?yli, ?e wszyscy, ??cznie z kapitanem przys?u****? si? ich dyskusji.
- Bo... Kiedy? by?em w jego za?odze. - zwr?ci? si? do kapitana - Mia?em do?? tego, ?e Czarnobrody nie szanuje ?adnych innych okr?t?w i uciek?em razem z kilkoma innymi osobami. Niestety prze?y?em tylko ja, reszta zgin??a podczas ataku, jaki przeprowadzi?a na nas za?oga Memento. Kapitanie, radz? natychmiast zawr?ci? i stara? si? przed nim uciec. Obawiam si?, ?e Muerte nie ma ?adnych szans. Gdyby by?y dwie takie ?ajby, mo?e uda?oby si? zatopi? Memento, ale teraz mo?emy jedynie liczy? na to, ?e Czarnobrody zmieni? nastawienie do innych i nie zaatakuje od razu. Ale to z?udna nadzieja.
Kapitan patrzy? na czarnosk?rego d?u?sz? chwil?, po czym powiedzia? powoli:
- Racja. Wiem do czego jest zdolny Czarnobrody. Jedyn? nieprawd? jak? wym?wi?e? to fakt, ?e nikt ?yj?cy do tej pory nie widzia? Memento. Ja widzia?em. Tak, korsarze, nie wiecie o mnie wszystkiego. Zanim wst?pi?em do naszej kompanii by?em kapitanem jednego z najpot??niejszych pirackich statk?w. Zna?em Czarnobrodego osobi?cie i musz? przyzna?, ?e niezbyt si? lubili?my. Przy naszym ostatnim spotkaniu, kilka tygodni przed wst?pieniem do kompanii, stan?li?my do walki. Moja "Kl?twa" posz?a na dno, a ja straci?em oko. Od tamtej pory czekam na okazj? ?eby mu si? odp?aci?. W?a?nie dlatego nie mam zamiaru si? cofn??, nawet gdybym mia? pop?yn?? naprzeciw Memento sam. Mam do Was szacunek, Panowie, dlatego dam Wam wyb?r. Je?li nie chcecie walczy? z Czarnobrodym, wsi?d?cie do szalupy i odp?y?cie, p?ki jeszcze macie troch? czasu.
Jednooki zamilk? i popatrzy? z wyczekiwaniem na za?og?, jednak ?aden z jej cz?onk?w nie ruszy? si? z miejsca. Do kapitana podszed? jeden z oficer?w i rzek?:
- Kapitanie, powiem za siebie i reszt? za?ogi. Sk?adali?my przysi?g? broni? Muerte za wszelk? cen? i zamierzamy s?owa dotrzyma?. Ile to ju? razy walczyli?my rami? w rami?? Ile razy zatapiali?my takie samozwa?cze legendy, kt?re poddawa?y si? po pierwszej fali atak?w? Wiem, ?e tym razem mamy naprzeciw siebie wroga naprawd? pot??nego, ale teraz, B?g mi ?wiadkiem, postaram si? za wszelk? cen? da? Ci mo?liwo?? odwdzi?czenia si? Czarnobrodemu za utracony okr?t i oko.
Jednooki u?miechn?? si? szczerze, rozgl?dn?? po zaci?tych twarzach reszty za?ogi i powiedzia?:
- Zatem, moi Kamraci, p?yniemy po chwa??! Za?adowa? dzia?a!
Wszyscy zacz?li szykowa? si? do bitwy ?piewaj?c morsk? piosenk?.
"...Na morzu szum, na horyzoncie bandera, piracki okr?t to jest,
Wtem s?ycha? ju? armaty huk, piraci strze?cie si?..."
Po chwili wszystko by?o gotowe, a okr?t Czarnobrodego by? ju? niebezpiecznie blisko Muerte.
"...Na morzu szum, na horyzoncie bandera, piracki okr?t to jest"
S?yszeli ju? g?os Czarnobrodego wydaj?cego rozkazy swojej za?odze.
"...Wtem s?ycha? ju? armaty huk, piraci strze?cie si?..."
Metry dzieli?y okr?ty do spotkania burta w burt?.
"Piraci strze?cie si?..."
Rozleg? si? pot??ny huk, kiedy dzia?a wypali?y prawie jednocze?nie, spowijaj?c pole bitwy g?st? zas?on? dymu. Kiedy wreszcie opad?, oba statki nadal utrzymywa?y pion, cho? mia?y wielkie dziury w kad?ubach. Jednooki odda? dow?dztwo pierwszemu oficerowi, a sam z?apa? za lin? i wskoczy? na Memento. To by? znak dla cz??ci za?ogi, kt?ra wzi??a z niego przyk?ad i rozpocz??a aborda?. Jednak za?oga Memento uczyni?a to samo, co spowodowa?o starcie niekt?rych os?b jeszcze mi?dzy okr?tami. Jednooki ruszy? w stron? Czarnobrodewgo, kt?ry u?miecha? si? do niego z?o?liwie trzymaj?c swoj? szabl? w d?oni. Zacz??a si? walka, a mi?dzy kolejnymi uderzeniami przeciwnicy zacz?li wyprowadza? si? wzajemnie z r?wnowagi.
- Pozbawi? Ci? ?ycia, tak jak pozbawi?em Ci? oka! - krzycza? Czarnobrody.
- Zgoli?by? wreszcie t? brudn? brod?, bo Ci? postarza! - odwdzi?czy? si? Jednooki.
- Kl?tw? zatopi?em bez najmniejszego problemu, wi?c czemu Muerte ma by? dla mnie lepszym przeciwnikiem? - warkn?? Czarnobrody.
- Na Kl?twie p?yn??em bez po?owy za?ogi, a Ty zaatakowa?e? w nocy bez ?adnego ostrze?enia!
Czarnobrody za?mia? si?.
- Rozgl?dnij si?, Jednooki. Zosta?e? sam na moim statku, reszta uciek?a jak szczury l?dowe.
Jednooki rozejrza? si? dooko?a, chocia? dobrze wiedzia?, ?e jego za?oga opu?ci?a Memento i wr?ci?a na sw?j okr?t. Spojrza? na Czarnobrodego i powiedzia? cicho:
- Teraz jest inaczej. Kiedy zatopi?e? Kl?tw? obieca?em sobie na wszystkie skarby ?wiata, ?e si? zemszcz?. - wycelowa? w niego szabl? i doda? - Nadszed? dzie? zap?aty, Czarnobrody.
Po czym uni?s? bro? do g?ry i krzykn?? najg?o?niej jak potrafi?:
- OGNIA! - Rozleg? si? huk, a dym zn?w os?oni? okr?ty. Tym razem jednak nie by? tak g?sty i wida? by?o dok?adnie jak Memento powoli, jakby sam si? przed tym broni?, zacz?? przechyla? si? na lew? burt?. Za?oga Muerte zacz??a wiwatowa?, ogl?daj?c to zjawisko. Zanim statek Czarnobrodego znikn?? pod wod?, zauwa?yli jeszcze nie?ywe cia?a za?ogi Memento, a obok niej Czarnobrodego i Jednookiego, kt?ry zaplanowa? ten atak, aby uchroni? sw? za?og? przed ?mierci?. Pierwszy oficer Muerte, kt?ry teraz zosta? kapitanem, wzni?s? w g?r? butelk? rumu i krzykn??:
- Za Jednookiego! Za cz?owieka, kt?ry poprowadzi? nas do zwyci?stwa!
Wszyscy podnie?li butelki i wypili za swojego kapitana...

Praca numer 3.
Jeden z kupc?w, nie mog?c wytrzyma? w?wczas panuj?cego napi?cia z powodu niskich zasob?w wody, bez zastanowienia rzuci? si? na przyjaciela. Beduini pr?buj?c ich rozdzieli?, przez przypadek odkryli tajemniczy przycisk ukryty pod zaspami piasku. Jeden z nich nacisn?? go, a wtedy zobaczy?, ?e nie dalej ni? trzy kroki od niego przesuwa si? stalowa p?yta. Do g?owy przysz?a mu tylko jedna my?l, skoro zgubili si? na pustyni, musz? tam wej??, a mo?e wtedy odnajd? co? co pozwoli im prze?y?.
Spojrza? z pogard? na kupc?w, kt?rzy walczyli ze sob?, jak zwierz?ta o byt.

Po chwili, krzykn??:
- G?upcy, przesta?cie si? bi?, zostawcie tutaj wielb??dy i pod??ajcie za mn?, a mo?e wtedy ujdziemy z ?yciem!

Wycie?czeni kupcy, wiedz?c, ?e tu?aczka przez pustyni? jest dla nich pewn? ?mierci?, nie zastanawiaj?c si?, pod??yli za przewodnikami. W g??bi jaskini by?o wida? jedynie ciemno?? ,kt?ra nie mia?a zamiaru ust?pi? promieniom pustynnego s?o?ca. Podr??ni zapalili pochodnie. Gdy szli w g??b jaskini, czuli znaczny spadek temperatury, ulg?, a zarazem niepok?j w duszy, kt?ry wzrasta? wraz z ich drog? ku ciemno?ci. Mija?y godziny. W?drowcy b??dzili bez wytchnienia, bez wiary w przysz?o??, po?r?d ciemnych labirynt?w. To co ich utrzymywa?o przy ?yciu to t?sknota za rodzinami. W?a?nie wtedy jeden z kupc?w odwracaj?c oczy w stron? ciemno?ci powiedzia?:
- Czas na odpoczynek. Zanim wyruszymy w dalsz? drog?, musimy si? przespa?.

Po kr?tkim, niespokojnym ?nie, kupcy zacz?li si? zbiera?, maj?c nadzieje na odnalezienie czego?, co pozwoli im prze?y?. Wyruszyli w dalsz? drog?, ale ich nadzieje, ?e prze?yj?, powoli mala?a. Ogarnia? ich coraz wi?kszy niepok?j. Na twarzach wida? by?o przera?enie, ich ?renice zacz??y si? powi?ksza?, a ca?e cia?o opanowa?y dziwne dreszcze. Widok jaki ujrzeli przerazi?by niejednego cz?owieka. Ludzkie ko?czyny porozrzucane pod nogami, dalej, g?owy ponabijane na palach oraz, ogromna ka?u?a krwi, obraz ten przyprawia? o md?o?ci. Par? metr?w dalej znajdowa?y si? wielkie, p??okr?g?e wrota. Zab??kani towarzysze, nie widzieli sensu, by wraca?. Ze strachem zbli?ali si? ku pot??nym drzwiom. Stali przed nimi niepewni dalszych chwil, a? zebrali si? na odwag?. Ostro?nie zacz?li je otwiera?. Przed ich oczami ukaza?a si? wielka komnata, po kt?rej by?y porozrzucane zw?oki.
Pomieszczenie wygl?da?o jak opuszczona zbrojownia. Ca?a grupa w?drowc?w czu?a, ?e dalej czeka ich co? strasznego. Nie trac?c czasu chwycili za miecze, topory i w??cznie kt?re tutaj znale?li. Nasta?a niepokoj?ca cisza. Chwil? p??niej , by?o s?ycha? otwieranie drugich drzwi. Ku zdziwieniu podr??nych, zza drzwi zacz?? wy?ania? si? wielb??d. Co sekund? zwierz? to przybiera?o kszta?ty kobiety. Przera?ony Beduin krzykn?? :
- Uwa?ajcie, to Sila !

- Czym jest ta Sila ? - ze strachem, zawo?a? jeden z kupc?w.

- Demoniczna wied?ma zamieszkuj?ca pustyni?.
Mamy tylko jeden spos?b, aby prze?y?, musicie na jaki? czas przytrzyma? Sil?, wtedy ja trzykrotnie wypowiem formu?? z Koranu.

Nie trac?c czasu dw?ch kupc?w oraz dw?ch Beduin?w pobieg?o w stron? monstrum, usi?owali chwyci? go za g?ow?, ale bezskutecznie, potw?r by? zbyt silny, aby zwykli ?miertelnicy mogli zada? mu jakie? rany. Gdy trwa?a szarpanina, Arab, kt?ry w niej nie uczestniczy?, zbli?y? si? do bestii. Pojawi? si? u niego u?miech na twarzy, i wtedy krzykn??:
- Allahu Akbar, Allahu Akbar, Allahu Akbar !
Co znaczy?o po arabsku „B?g jest wielki”.

Bestia wyda?a przera?aj?cy krzyk, po czym pad?a na ziemi?.
Dumni z siebie podr??ni, sprawdzili, czy potw?r na pewno nie ?yje, i udali si? w stron? drzwi. Po przekroczeniu progu ujrzeli ogromne pomieszczenie z grobami.
- Zachowajcie cisz?, znajdujemy si? w katakumbach. - wyszepta? Beduin...
Skradaj?c si?, grupa podr??nych przechodzi?a pomi?dzy grobami. Nagle promienie ?wiat?a zacz??y rozja?nia? ciemno??. Towarzysze z u?miechem na twarzy, pewniejszym ju? krokiem pod??ali w ich stron?. W ko?cu zobaczyli lekko uchylone, kamienne drzwi. Nie wahaj?c si?, otworzyli je. W ko?cu uda?o im si?. Wybiegli najszybciej jak to mo?liwe z ciemnych katakumb. Ogarn??a ich rado??, patrz?c z u?miechem na niebo, dzi?kowali w duszy bogu, ?e ich koszmar dobieg? ko?ca. Stracili towar i wielb??dy, ale uratowali ?ycie.

Praca numer 4.
Wycie?czone wielb??dy ledwo co nios?y towary kupc?w. Wi?kszo?? z wynaj?tych tubylc?w ju? umar?a z wycie?czenia. Ostatnie krople wody ju? dawno zosta?y wypite. Zosta?o tylko pi?? os?b – dw?ch bogatych kupc?w i trzech Beduin?w, kt?rzy mieli poprowadzi? ekspedycj?. S?o?ce pra?y?o niemi?osiernie, rozgrzewa?o piasek tak, ?e jego dotkni?cie by?o niemo?liwe. Zgubili drog?, b??dzili po „bezlitosnej” pustyni. Najcenniejszym skarbem by?a tam woda. Woda, za kt?r? wielu podr??nik?w odda?oby ca?e swoje maj?tki. Jeden z kupc?w, kt?ry by? dow?dc? karawany domy?la? si? co ich czeka. Jego twarz, po kt?rej sp?ywa?y krople potu, zdawa?a si? oddawa? ca?y niepok?j panuj?cy w sercu tego nie zawsze uczciwego, ale zawsze odpowiedzialnego cz?owieka. I w?a?nie ta odpowiedzialno?? nie dawa?a mu spokoju, k?u?a i ci??a w sumienie tak mocno, ?e by? gotowy w tej chwili wyci?gn?? z baga?y najdro?szy miecz dla kr?la Ardenii i przeci?? sobie t?tnice. W dodatku Ci Beduini… Tak, oni nie wydawali si? zbyt przej?ci. Ich oblicza by?y zimne, ch?odne – nawet teraz, kiedy wydawa?o si?, ?e nie maj?cy ?adnych skrupu??w ?ar opanowa? ca?y ?wiat i ma zamiar go poch?on??.
Mija?y kolejne godziny, a mo?e minuty, tak… Ka?da z nich trwa?a ca?? wieczno??. Nogi odm?wi?y pos?usze?stwa, oczy same chc? si? zamkn?? by uciec przed s?o?cem i widokiem ledwo ?ywej kompanii. Nagle r?ka jednego z kupc?w – Deratesa zacz??a sun?? powoli po n??, umocowany w pasie. Drugi za? – Roel, konsekwentnie prowadzony przez wyrzuty sumienia do szale?stwa, resztkami rozumu pocz?? analizowa? sytuacj? – „Co u licha on chce zrobi??! Ci Beduini to nasza jedyna szansa na wydostanie si? z tego piek?a!” – jego wzrok skierowa? si? teraz na jednego z przewodnik?w. Os?upia?. Stan??. Na jego twarzy i ciele wida? by?o ka?dy mi?sie?, kt?ry teraz spi?? si?, jakby gotowy do walki, do morderstwa, do zbrodni… Za jednym z tubylc?w na piasku pozostawa?y ?lady – nie tylko st?p. Woda, tak cenna niczym odwzajemniona mi?o??, szcz??cie, ciep?o domowego ogniska, teraz kapa?a w r?wnych odst?pach za Beduinem. Derates, trzymaj?cy n?? ju? od dobrej chwili w prawej r?ce, rzuci? si? na na? z okrzykiem: „Zdrajco!” na ustach. Trysn??a krew, a ?w cz?owiek razem ze swym skarbem, kt?ry teraz rozla? si? po piasku, a pewnie w ci?gu kilku nast?pnych chwil wyparuje, run?? na ziemi?. Razem z nim na ziemi? pad? sprawca czynu. Dwaj pozostali spiskowcy natychmiast zaj?li si? morderc?. Roel, w obliczu szar?y silnych, wysokich przeciwnik?w, desperacko si?gn?? do worka na plecach jednego z wielb??d?w. Ach, jak bardzo w owym momencie pragn?? odda? swe wszystkie bogactwa, sznury, koraliki, z?oto w zamian za mo?liwo?? znalezienia si? w?r?d swoich bliskich. Sam nie wiedzia? co chwyci?… Gdy wyci?gn?? to „co?” na chwil? straci? zmys?y, przesz?y mu zawroty g?owy, nie odczuwa? ju? parz?cego ciep?a, ale raczej mi?y, delikatny ch??d, nie wiedzia? gdzie jest. Straci? przytomno?? i zapad? w przyjemny sen. Obudzi? si? w nieznanych mu, starych, wy?wiechtanych szatach. Pami?ta? co przeszed?, co zrobi?, jak dawniej ?y?, ale teraz – spojrzawszy na pi?kny u?miech ?ony, wszystko znik?o. Nie by?o ju? pogodni za z?otem, w?adz?… By?o tylko szcz??cie, wszechobecne dobro, beztroska. Zatraci? si? w tym…
Kupiec Roel zmieni? swoj? profesj?. Postanowi? szy? ubrania ze sk?ry. Zmieni? tak?e imi?, aby nikt nigdy go nie rozpozna?. Czasem wraca?y do niego wspomnienia – w formie koszmar?w, od kt?rych chcia? si? uwolni?. Zmieni? si?… O tak. Bardzo si? zmieni?. Pewnego dnia us?ysza? tak?e legend? o z?ocie – zakl?tym z?ocie, ze sk?ry smoka, kt?re zawiera?o w sobie umys? starego gada. Wed?ug pie?niarzy i bard?w, jego silna magia potrafi?a, albo zabi?, albo uzdrowi?. W tym wypadku uzdrowi?a ona dusz? bohatera, kt?ry do?y? staro?ci w spokojnym, szcz??liwym gronie swojej rodziny i pozna? co jest najwa?niejsze w ?yciu.

Praca numer 5.
Ostatnie tchnienie w Dherolu zamar?o. Stoj?cy dooko?a dworzanie stali wpatrzeni w martwego kr?la. Kr?la, kt?ry zrobi? dla Fergoni tak wiele... Zabi?y ko?cielne dzwony, w?r?d t?umu zgromadzonego na dziedzi?cu rozleg? si? krzyk - "Kr?l nie ?yje!". Zapanowa?a dziwna atmosfera. Zachodz?ce s?o?ce o?wietla?o pomara?czowym blaskiem mury zamku, zwanego Dergenaf, jego promienie odbija?y si? od fosy. Panowa?a cisza, kt?r? zak??ca? tylko p?acz ma?ego dziecka, kt?re zgubi?o gdzie? swoj? matk?. Zapada? zmrok. Ludzie zacz?li si? rozchodzi? do swych dom?w, w ich g?owach k??bi?y si? my?li - "Kto zostanie nowym kr?lem? Kto uchroni nas przed Negranem? Co z nami b?dzie?". Tymczasem Negran - znakomity mag, specjalizuj?cy si? w ?ywiole lodu, kt?ry nieraz chcia? podporz?dkowa? sobie Fergoni? nie pr??nowa?. Chc?c wykorzysta? panuj?ce bezkr?lewie, opracowa? plan, dzi?ki kt?remu zdob?dzie tak bardzo po??dany tron.

Ledwo ?ywa ?ona zmar?ego kr?la, zw?ca si? Neofer?, oszala?a z rozpaczy. Spojrzenie na niegdy? najpi?kniejsz? kobiet? w Dherolu by?o tak przejmuj?ce, ?e sta?o si? symbolem upadaj?cego kraju. W jej komnacie panowa? lodowaty ch??d, a serce kr?lowej sta?o si? soplem lodu, w kt?rym tli? si? jeszcze mizerny p?omyk ?ycia. Zacz??a ona obwinia? wszystkich za ?mier? ukochanego. Najwy?sza rada pa?stwa nie mia?a innego wyboru, jak odebra? kr?lowej wszelkie tytu?y, ale i zapewni? jej ?ycie w dostatku. Moment ten wykorzysta? Negran. Przej?? ostatni? nadziej? w jej duszy sprawiaj?c, ?e sta?a si? ona niczym innym jak kawa?kiem lodu kontrolowanym przez z?owieszczego maga.

Rankiem kr?lestwo przesz?a przera?aj?ca wie?? o ?mierci m?odego nast?pcy, Thorana, kt?ry w?a?nie przygotowywa? si? do zast?pienia brata. Ostatni? osob? widzian? w jego komnacie by?a Neofera. Przeszy?a serce swego syna lodowym sztyletem, kt?ry p?k? zaraz po d?gni?ciu, zacieraj?c wszelkie dowody zbrodni. Sta?o si? to zaledwie kilka chwil przed tym, jak najwy?si radcy mieli og?osi? detronizacj? kr?lowej. Ornil – dawny najlepszy przyjaciel nie?ywego ju? kr?la, kt?ry pe?ni? najwy?sze funkcje w kr?lestwie wiedzia?, co zaczyna si? dzia? w kr?lestwie. Przekona? on cz??? dow?dc?w o tym, ?e ponownie, jak za dawnych lat, kto? pr?buje przej?? w?adz? w kr?lestwie. Istotnie, mag lodu ju? tylko zaciera? swe mro?ne r?ce.

Poplecznicy kr?lowej nie dopuszczali do siebie my?li, ?e by?aby w stanie tak dotkliwie zaszkodzi? kr?lestwie. Jej gwardia podsyca?a informacje, ?e to w?a?nie jeden z najwy?szych radc?w planowa? przej?? rz?dy usuwaj?c brata zmar?ego kr?la. Istotnie, zaraz po zatrzymaniu Neofery zosta?a og?oszona informacja, ?e kr?lem ma zosta? Ornil. W Dherolu wybuch?a wojna domowa. Kr?lestwo zosta?o podzielone na dwie cz??ci. Taki by? w?a?nie plan Negrana, kt?ry w kluczowym momencie konfliktu poda? si? za ,,wybawc? Dherolu’’ i wraz ze swymi zast?pami ruszy? na warown? twierdz?. Nie by?a ona w stanie wytrzyma? d?ugo. Zdawa?o si?, ?e mag osi?gn?? ju? sw?j cel. Wtedy sta?o si? co? niebywa?ego. Ornil, wiedz?c o upadku kraju, w swym niebywa?ym gniewie wszed? do komnaty Neofery. Wyci?gn?? sztylet ze s?owami ,,To za twojego syna’’ i zniszczy? przyczyn? kl?sk pa?stwa. Tak, zniszczy?, poniewa? cia?o kobiety eksplodowa?o tysi?cami od?amk?w lodu. Przera?enie zaw?adn??o Negranem, kt?ry wiedzia?, co wkr?tce nast?pi. Nie podejrzewa?, ?e kto? zabije kr?low?, w kt?r? wetkn?? cz??? swojego umys?u, aby by? w stanie j? kontrolowa?. Mag, a zaraz po nim ca?a armia zosta?a zniszczona, pozostawiaj?c po sobie b?yszcz?ce w s?o?cu kawa?ki lodu. Ci, kt?rzy prze?yli wojn? zacz?li odbudowywa? kraj, kt?ry obecnie, jak sam widzisz, jest najwi?kszym cudem tego ?wiata.

To jest historia naszego wspania?ego pa?stwa, m?j wnuku. Gdyby nie Ornil, kt?ry obecnie jest naszym wielkim w?adc? i wybawicielem, prawdopodobnie nie by?o by zar?wno mnie, jak i Ciebie – rzek? stary starzec, ko?cz?c opowiadanie.

Praca numer 6.
WOJNA ?WIAT?W
„SZE?? DNI MROKU cz1”

Ostatnie tchnienie w Dherolu zamar?o. Stoj?cy dooko?a dworzanie stali wpatrzeni w martwego kr?la. Kr?la, kt?ry zrobi? dla Fergonii tak wiele... Zabi?y ko?cielne dzwony, w?r?d t?umu zgromadzonego na dziedzi?cu rozleg? si? krzyk – „Kr?l nie ?yje!”. Zapanowa?a dziwna atmosfera. Zachodz?ce s?o?ce o?wietla?o pomara?czowym blaskiem mury zamku, zwanego Dergenaf, jego promienie odbija?y si? od fosy. Panowa?a cisza, kt?ra zak??ca? tylko p?acz dziecka, kt?re zgubi?o gdzie? swoj? matk?. Zapad? zmrok. Ludzie zacz?li rozchodzi? si? do swych dom?w, w ich g?owach k??bi?y si? my?li – „Kto zostanie nowym kr?lem? Kto uchroni nas przed Negranem? Co z nami b?dzie?” Tymczasem Negran – znakomity mag, specjalizuj?cy si? w ?ywiole lodu, kt?ry nieraz chcia? podporz?dkowa? sobie Fergoni? nie pr??nowa?. Chc?c wykorzysta? panuj?ce bezkr?lewie, opracowa? plan, dzi?ki kt?remu zdob?dzie ca?kowite panowanie nad Fergoni?, co da mu otwart? drog? do podboju ca?ego Dherolu..

-PIERWSZA NOC bezkr?lewia przyprawia?a o dreszcze wszystkich mieszka?c?w tego dot?d spokojnego miasta, kiedy to Negran ca?y czas by? w toku szykowania planu na opanowanie i podporz?dkowanie sobie ca?ego obszaru Dherolu. Wiedzia? jednak, ?e aby tego dokona? musi zacz?? od miasta Bog?w rycerskich, Fergon?w na zachodzie.

-Min??a noc, kt?rej towarzyszy?y nocne opinie na temat straty kr?la oraz szlochy matek nad losem swoich dzieci w tak trudnym okresie czasu, gdy zwierzchnictwo i ochrona kr?la nad nimi by?a niemo?liwa. My?li nad w?asnym losem snu? ka?dy, ale nikt nie potrafi? odpowiedzie? racjonalnie, na pytanie, co b?dzie dalej..
NAST?PNY DZIE?. Tego ranka nie mo?na by?o zaliczy? do spokojnych. Dawa?o si? odczu? niespokojn? atmosfer? wynikaj?c? z braku najwi?kszego polityka oraz stratega w dziejach Dherolu. Ten dzie? mia? by? wa?niejszym w historii, poniewa? albo wy?oni si? nowy w?adca i zdob?dzie chwa?? ku przysz?o?ci, b?d? upadnie razem z Fergoni?, ci?gn?c za sob? ca?y obszar Dherolu.

-Kiedy cz??? mieszka?c?w jeszcze spa?a w?adze demokratyczne Fergo?skiego miasta podejmowa?y ko?cowe decyzje co do post?powania w sprawie wyboru nowego kr?la. Niestety, by?y w?adca nie mia? syna, co za tym idzie nie zostawi? spu?cizny dziedziczenia tronu po nim. Mia?o to znaczy? definitywny koniec kultury Fergo?skiej? Kto? mia?by rozpocz?? now? er? kultury oraz sztuki w dawnym Fergonie? A mo?e nawet na ca?y Dherol, albo jeszcze dalej! Nikt tego nie wiedzia?. Po mie?cie chodzi?y plotki – „Pono? dawny Fergon ma obj?? tron”. Nie by?a to plotka, jeden z umieraj?cego ju? rodu Fergon?w istnia? i wiadomo by?o gdzie. By?a to mie?cina za zachodni? cz??ci? Fergonii. Nazywan? j? „Miasto Upad?ych”, za spraw? zbieraj?cych si? tam kiedy? Fergon?w. Ca?y obszar by? kiedy? jedno?ci?, jednak gdy dosz?o do wojen Negra?sko-Fergo?skich kilka stule? temu, jednak dzielnica podzieli?a si? na dwie. Miasto Upad?ych Fergon?w od??czy?o si? wtedy od granic Dherolu i zosta?o przy??czone do granic Termostaphilu, dzielnicy wymar?ych, gdzie nie dzia?o si? nic od czas?w wojen. Jedynie przechodzili przez nie kupcy i ich poddani, by dokona? handlu mi?dzykontynentalnego. W po?udnie odpowiedzialny Chorus pobieg? rozwiesza? informacj? o nowym wybawcy, kt?ry ma niebawem przyby? prosto z wymar?ej dzielnicy Thermostaphilu. Informacje, jak i Chorus prowadzi?y z dworu, ludzie zacz?li mie? nadziej?, ale nikt nie wiedzia? ile tak naprawd? by?o czasu. Jedni zostawili cz??? dobytk?w i wyruszyli z potomkami na po?udnie, drudzy zostali i pr?bowali zdecydowa? o swoim losie.

-Wieczorem odby? si? pogrzeb zmar?ego kr?la.. ludzie p?akali, wiedzieli ?e co? si? sko?czy?o, w?a?nie teraz, tutaj. S?ycha? by?o ptaki, cho? nie by?a to ich pora, ca?e domostwa dawa?y si? we znaki. W powietrzu unosi?a si? skrucha; my?li, ?e co? mo?na by?o zrobi? inaczej. Mimo to ka?dy by? ?wiadom niedorzeczno?ci tych my?li, bo przecie? co oni mogli zrobi?? By?o ciemno, nikt nie widzia?, ani nawet nie stara? si? patrze? na siebie, jednak krople ?ez spadaj?cych na Fergo?skie ziemie da?o si? odczu?. Plac na dworze Dergenafu nigdy nie by? tak wype?niony.

-Tymczasem na rozleg?ych r?wninach „Dundalu” - bo tak nazywa? si? obszar panowania Negrana – wielkiej Akademii Magicznej by?o nad wymiar spokojnie. Nie by?o to miasto wiecznych zabaw, szczerze m?wi?c nigdy nie by?o tam zabaw, wolno?ci.. praw. Jedyne prawa mia? tam Negran, jako najpot??niejszy mag istniej?cy w granicach Dundalu, Dherolu, nie wspominaj?c o Termostaphilu, kt?rego wn?trza od dawna nikt nie pozna? dobrze. Negrana od Dherolu oddziela?a rzeka zwana „Weter”, by?a na tyle g??boka, aby sam cz?owiek nie m?g? si? przez ni? przedosta? przechodz?c. Jednak g??boko?? mia?a si? nijak, do szeroko?ci. By?a to dobra granica, kt?ra mog?a oddziela? Negrana od Dherolu. Negran nie mia? wyspecjalizowanych architekt?w, ale jego imperium sk?adaj?ce si? z podbitych miast magicznych by?o ogromne, wi?c o surowce nie musia? si? martwi?. Postanowi? przez szerok? rzek? u?o?y? ?odzie, jedna obok drugiej. Mia?o to sens militarny. Dzi?ki temu masa ?o?nierzy, kt?rych os?ania?a eskorta mag?w o r??nych mocach mog?a przedosta? si? przez Weter. ?odzie by?y ju? uk?adane.. Mia?o to zaj?? jeszcze 6 dni i nocy. Negran tym samym wys?a? jednego ze s?ugna wypraw? do Dherolu, aby ten przekaza? informacj? o przygotowaniach do walki przez Magiczne Imperium. Mia?o to znaczy? kolokwialnie „Mo?ecie si? podda?”, mag chcia? aby tak to w?a?nie zabrzmia?o. Mag nie chcia? ju? znosi? demokratycznych rz?d?w p??nocy, a chcia? wprowadzi? monarchi? absolutn?. Wtedy natomiast m?g?by zaw?adn?? kontynentem, a nast?pnie ruszy? po kolejny, nie opanowany jeszcze przez niego dot?d teren. Plan by? prosty: niszczy?, zwyci??a?, zaj??...

NAST?PNEGO DNIA W DHEROLU..

-Po pogrzebie kr?la i kolejnej ci??kiej nocy tymczasowym w?adc? zosta? og?oszony zwierzchnik wcze?niejszego. Nazywa? si? on Merd. By? tajemniczym, tutejszym, wysoko postawionym cz?owiekiem, nie Fergonem. To najbardziej martwi?o lud. Tak naprawd? ma?o by?o o nim wiadomo, a jego siwe w?osy, wysoki wzrost i niebieskie, ?wiec?ce blaskiem oczy zdawa?y si? by? nadziej? dobrych decyzji. Jego po?rednikiem zosta? mianowany wszystkim znany Chorus, kt?rego wszyscy mieszka?cy znali dobrze. Zawsze wierny demokracji, m?dry, silny psychicznie. Jego twarz mia?a zawsze mocny wyraz, w?osy kr?tkie, zawsze ?ci?te byle jak, mia?y pokazywa? jego brak czasu, a wielkie zainteresowanie i pomoc w?adc?, nad losami miasta. Pierwsz? decyzj? by?o wybranie kogo?, kto wybra?by si? do Umar?ego Miasteczka w Termostaphilu i zawiadomi? dawnego Fergona, kt?rego nawet nazwa nie jest do ko?ca znana. Wiadome jest, ?e to Fergon osiedlony w tamtejszych stronach. Osoba ta musi by? na tyle m??na i wierna, ?e uda jej si? go odnale?? oraz przyprowadzi?, a nagrod? wzi??aby dopiero po uczynku. Informacje zosta?y powieszone.

-Chorus oznajmi?, jako pierwszy ?e uda si? tam, nawet sam. Jednak w?adca oznajmi? mu – „Twoje serce wielkie, ale rozum mniejszy. Ty? mi tu potrzebny, bo Ty oznajmiony z tutejszym ?yciem i w?adaniem bardziej, ni?eli ja” M??czyzna przyj?? wiadomo?? z pokor? i zosta?. Merd wyda? wielki manifest do ludzi ?yj?cych w mie?cie oraz odes?a? informatora z Imperium Magicznego. Interesuj?ce by?o jednak to, ?e za nim wys?a? jednego ze swoich poddanych, kieruj?cego si? bezpo?rednio do Negrana, jak m?wi?y plotki.


2 DNI I NOCE P??NIEJ..
Na p??nocy, jak i po?udniu by?o coraz gor?cej. Tera?niejszy w?adca Dherolu zrobi? dwa wa?ne kroki. Wiedzia?, ?e trzeba zaj?? si? obron? miasta, mimo wszystko. Wi?c wzi?? poddanych ch?op?w i kaza? im tworzy? wed?ug planu ufortyfikowania. Pozosta?a cz??? pracowa?a nad gospodark?. Do tej pory nie zg?osi? si? nikt, kto m?g?by wyruszy? do Termpostahilu, zag??biaj?c si? tam. Chorus zaproponowa? kr?lowi ?wietne rozwi?zanie. – „We? dziesi?ciu najm??niejszych ludzi, jakich tylko masz w mie?cie i ka? im wyrusza? w drog? ku przysz?o?ci ca?ego Dherolu. Oznajmij im na spotkaniu, ?e oczywistym jest wielkie wynagrodzenie za podobne m?stwo, jednak wyt?umacz przy tym, ?e zostali wybrani z najlepszych. Samo to wyr??nienie oznacza nagrod?, mimo to my dajemy im jeszcze to spore wynagrodzenie(...), ja ich przyprowadz?”. Merd oniemia?, nie wiedzia? co odpowiedzie?, jednak Chorus zauwa?y? dziwn? nie widzian? dot?d reakcj? w?adcy na jego podpowiedzi. Merd otrz?saj?c si? przytakn?? jednak i uzna? to za ?wietny pomys?.

-Na po?udniu wielki most zbli?a? si? coraz bli?ej p??nocnego Dherolu..
W?a?nie w tym momencie Negran zbiera? ludzi do walki i studiowa? plany nowej gospodarki, jaka wprowadzi po w??czeniu granic Dherolu. Ku jego zdziwieniu zosta? zawiadomiony o poddanym z p??nocy, kt?ry zmierza prosto do niego - >Nigdy wcze?niej nikt si? nie odwa?y? – pewnie b?d? prosi? o pok?j” – pomy?la? Negran, wtajemniczaj?cy si? ze skupieniem we w?asne z?o i czekaj?cy z zainteresowaniem oraz u?miechem na to, co przyniesie mu poddany zmierzaj?cy ze stron Dherolu, p??nocy.

1 DZIE? P??NIEJ..
Gdy w zachodniej cz??ci Dherolu, Fergonii powstawa?y nowe ufortyfikowania, w?adca wraz z Chorusem wytypowali dziesi?tk? m??nych, kt?rzy mieli zosta? wys?ani na misj? zlokalizowania dok?adnej pozycji dawnego Fergo?czyka. Tzw. G?ow? dziesi?ciu zosta? nijaki Firen, ze wzgl?du na cztery turnieje wygrane z rz?du. Legenda g?osi, ?e jego ojciec rzemie?lnik by? bratem dawnego kr?la Fergonii, Fergona IV Pospolitego, jednak ten wybra? ch?opski tryb ?ycia, nie chcia? rozg?osu wynikaj?cego ze s?awy w?adczej, a chcia? zapracowa? na stan ch?opski, kt?ry b?dzie uwa?any za r?wny w?adzy. Jednak nie uda?o mu si?, lecz by? pono? ?wietnym wojownikiem, szkoli? on od m?odych lat swego syna Firena, by? to jedyny Fergo?czyk st?d opr?cz by?ego kr?la, kt?ry zna? bardzo dog??bnie granice Termostaphilu(...) Po og?oszeniu warunk?w i wytycznych misji, dziesi?ciu m??nych wyruszy?o po Fergo?sk? nadziej? Dherolu. Czeka?a ich wyprawa, kt?ra nie mia?a okre?lonego czasu, mia?o to sta? si? jak najszybciej, do tego czasu kr?l razem z Chorusem musieli broni? si? sami, mia?a to by? najwi?ksza pr?ba czasu dla Fergonii oraz jej mieszka?c?w i ca?ego Dherolu od ostatnich stu lat!

-Wyruszali..

-Wiecz?r by? ju? spokojniejszy, bo wszyscy wiedzieli, ?e nie stoj? bezczynie. S?o?ce przesta?o ?wieci?, mieszka?cy Fergonii nie zauwa?yli nawet kiedy! Ch?opi byli co raz bardziej zm?czeni, mimo to obrazy wy?szych warstw spo?ecznych pracuj?cych w pocie czo?a na tym samym poziomie dawa?y im poczucie, motywacj?, co? czego brakowa?o im tyle lat. Czy pierwszy raz w historii mia?a sprawdzi? si? wizja ojca Firena na temat wsp?lnego, r?wnego ?ycia warstw spo?ecznych? Miasto czu?o pewne plusy wynikaj?ce z danej sytuacji, to dawa?o bardziej pozytywne spojrzenie w przysz?o??, bardzo niedalek? zreszt?.. Sam Merd odm?wi? specjalnych wyg?osze?, kt?re dotychczas wypowiada? w?adca z g??wnego balkonu Dergenafu, skierowanego do ludu na placu. Dlaczego? Powo?a? on specjalne spotkania(3 dziennie) z przedstawicielami najr??niejszych warstw, w kt?rych dowiadywa? si? o aktualnej sytuacji. Popar? go Chorus

NAST?PNEGO DNIA, gdy wsta?o s?o?ce do Fergonii powr?ci? poddany, kt?ry wyruszy? tam jaki? czas temu wys?any przez kr?la Merda, nie wiedz?c czemu i po co. Prosi? o szybki kontakt z w?adc?, ten przyj?? go natychmiast. Promienie pomara?czowego ?wiat?a pada?y na ciemn? stref? wej?cia do zamku, drogi na g??wny pok?j w?adcy. W ten oboje zamkn?li si? szczelnie. Promienie ?wiat?a przesta?y wpada? do ?rodka zamku z danej strony, a oni nie wypuszczali toku swojej rozmowy, ani w?tku poza bramy zamku. Nikt nie mia? prawa tego s?ucha?, co by?o dziwne oraz intryguj?ce. Tym bardziej, ?e w Dundalu uk?adano ostatnie ?odzie do cz??ci mostu.

- Starcie by?o blisko..

-Jednak nagle w Dundalu.. Negran przyby? bezpo?rednio pod miejsce uk?adania ?odzi, wzi?? swoich ?o?nierzy na bok, pokazuj?c wymownym gestem. Wytar? pot z czo?a, napi? si? na ich oczach ze swojej piersi?wki dla z?agodzenia g??bokiego czucia suszy, po czym u?miechn?? si? i powiedzia? – „Ju? wszystko wiem, wy te? chcecie?” – na co ?o?nierze jednog?o?nie odparli – „Tak, Panie!” A wi?c, tak(...) – oznajmi? z?y mag t?umacz?c nowy plan.

-By? ?rodek nocy, Chorus wraz z Merdem podj?li si? ustawienia pod granicami Fergonii wojsk, twierdz?c jednoznacznie - „Nie ma czasu”. – a wie?ci z Termostaphilu jak nie by?o, tak nie ma.. Prawdopodobne by?o, ?e s? zgubieni. Nikt nie spa?, dzieci p?aka?y z powodu braku rodzin w ich domach, wszyscy pracowali, bali si? ?e na darmo, ?zy sp?ywa?y tworz?c z pi?knej Fergonii miasto smutki i ulanej ?zy. To by?o do przewidzenia, ale nie nadzieja, kt?r? tracili; zadawa?a wi?kszy b?l, ni? jakikolwiek cios. Jedna z tych rzeczy, kt?ra boli koszmarnie, a nie mo?na jej opisa? byle s?owem. Sama sytuacja by?a straszna dla nich, a sami nie wiedzieli jakie losy spotka?y ich przyjaci?? na wyprawie po Fergo?czyka..

SZ?STY DZIE?..

-Rozpocz?? si?, to mia? by? wielki b?j. – „By?, albo nie by?” Mia? to by? sprawdzian wszystkiego co mo?na sprawdzi?. Nie by?o miejsca ju? na ?zy, ani strach – na to mieli czas przez ostatnie 5 dni. Mog?a by? tylko motywacja i rz?dz? wygrania sobie przysz?o?ci oraz spokoju na d?ugi czas, a nawet lata. Mia? to by? Fergo?ski triumf? Wielka victoria od czas?w starych wojen?, czy mo?e zapanowanie nad Dherolem przez Negra?czyka i magiczna wo? w?adzy, ?ciekaj?ca po lodowej r?ce maga? To mia?o dopiero nast?pi?..

-Merd zosta? w zamku, wys?a? wszystkich pod granic? rzeki Weter

-Ludzie stali tam, to byli oni. ?o?nierze walcz?cy o wolno??.. mieli swoj? kultur?, zasady, wiedzieli o co walcz?. Wbrew pozorom dawa?y si? we znaki stare pogaduszki by?ego kr?la, on te? tam by?. Mo?e nie na ziemi, mo?e nie w powietrzu, mo?e gdzie? indziej. Nie wiadomo gdzie i jak, ale da?o si? odczu? jego obecno??, czuwanie i zwierzchnictwo w dniu s?du. To by? dzie?, w kt?rym albo co? runie, albo co? odro?nie. To mia? by? kwiat, jednak walka mia?a zdecydowa?, czy kwiat zamieni si? w chwast i zrujnuje ziemi? na, kt?rej wyr?s?, czy te? mo?e uro?nie na pi?kny, jeszcze pi?kniejszy okaz. „Wiem czego chce i wiem, ?e mog?” – g?osili razem walcz?cy mieszka?cy Fergonii i cz??ci Dherolu..

-Oba ludy patrzy?y na siebie, jednak co? by?o nie tak. Straty ju? by?y po stronie p??nocy, jednak po?udniowy lud Negra?ski by? zbyt spokojny nie by?o nawet blasku w oczach, czego? co dawa?o by znaki o tym, ?e jest presja, cecha wojownik?w, kt?rzy o co? walcz?, nie znaj? swego losy, jednak oczy.. by?o je wida? doskonale. Nie mieli bowiem oni nawet ochraniaj?cych g?owy he?m?w. Sprawiali wra?enie nie wzruszonych sytuacj?. W grupach u?o?onych ?o?nierzy od Negrana da?o si? zauwa?y? by?ych mieszka?c?w Fergonii.

-Chorus.. by? z ?o?nierzami, nie zrobi? tego co kr?l. Nie zosta?, chcia? samoistnie walczy?.

-W kt?rym? momencie wyczekiwania do Chorusa przybieg? ch?op wo?aj?c –„Chorus, Chorus!”, oznajmiaj?c mu -„za Zamkiem(od ty?u patrz?c na ustawienie ich aktualne) wida? chmur? wojsk Negrana, wiedzieli!”, na co Chorus upad? na ziemi? i kl?cz?c powiedzia? – „To nie mo?liwe, chyba ?e.. o nie.. to koniec, jak on..”, nie doko?czy?, bo zanim to zrobi?, jego g?ow? przebi? lodowaty sopel, ostry jak nic innego..

Praca numer 7.
...w?adz?. Niepodwa?aln? w?adz?. Zna? swoj? sytuacj?. Mieszka?cy Dherolu wiedzieli, ?e tylko kr?l – kt?rego teraz zabrak?o – by? w stanie powstrzyma? Negrana od przej?cia w?adzy, a to by?o dla niego bardzo korzystne. Wiedzia?, ?e kiedy zabrak?o kr?la, ludzie wpadn? w panik?, a ze strachu przed magiem nie odwa?? si? na ?aden zorganizowany sprzeciw.
To by?a okazja, kt?rej nie m?g? zmarnowa?. Jego plan by? genialnie prosty, a r?wnocze?nie niesamowicie wr?cz b?yskotliwy.
Wszystko rozstrzygnie si? jutro. – pomy?la?, dopracowuj?c ostatnie szczeg??y planu.
***
Tego dnia brzask nad Dherolem nasta? bardzo wcze?nie, jednak niewiele os?b go zauwa?y?o. Ma?o kto spa? tej nocy. My?li wszystkich zaj?te by?y wydarzeniami ostatniego dnia. ?ycie w miasteczku by?o bardzo dobrze zorganizowane, jednak utrata w?adcy by?a wstrz?sem dla wszystkich.
Nikt nie by? przygotowany na ten cios. Cios wymierzony w kr?la, kt?ry mimo podesz?ego wieku by? okazem zdrowia. Ba, opr?cz Negrana nie by?o osoby, kt?ra ?le by mu ?yczy?a, a wszyscy wiedzieli, ?e kr?l trzyma? maga w szachu. – my?la? Ralandar, patrz?c na drog? wiod?c? do zamku. Ca?y czas przechodzili ni? ludzie, jednak on wypatrywa? tylko jednej osoby, maga, kt?ry sprawia? tyle k?opot?w.
Oficjalnie by? dow?dc? zamkowej stra?y, jednak nieliczni wiedzieli, ?e opr?cz tej funkcji, Ralandar wykonywa? znacznie wa?niejsze zadania. By? on najbli?ej kr?la z po?r?d ludzi mieszkaj?cych w zamku. Zna? wiele sekret?w, o kt?rych - po ?mierci kr?la – nikt pr?cz niego nie mia? poj?cia.
Mimo tego, ?e by? g??boko pogr??ony w my?lach, od razu w t?umie ludzi wychwyci? Negrana. Pr?bowa? wmiesza? si? w ch?op?w z pobliskich w?o?ci spiesz?cych do zamku, lecz Ralandar by? ?wietny w tym co robi?. Najlepszy. Mag d?wiga? na plecach tobo?ek, podobny do tych, kt?re d?wigali wie?niacy, jednak sprawne oko dow?dcy wychwyci?o lekki, ledwie widoczny w ?wietle poranka, niebieski poblask unosz?cy si? wok?? worka.
Zaledwie chwil? po tym, wszystko znikn??o w o?lepiaj?cym b?ysku.


I na te w?a?nie prace g?osujecie pami?taj?c, ?e mo?ecie wybra? tylko jedn?, kt?ra Wam si? najbardziej podoba.

Dzi?kuje i zapraszam do g?osowania,
Forseti.​
 

Piotre00

Advanced User
Joined
Aug 28, 2008
Messages
178
Reaction score
17
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Haha, ?mieszne. Naprawd? s?dzisz, ?e kto? przeczyta wszystkie 7 prac i je obiektywnie oceni? Podobno to kto? z kadry mia? wybiera? najlepsz? prac?. Takie g?osowanie jest nic nie warte, poka?e tylko kto nam?wi ludzi na g?osy. Jak zwykle TNET pokaza? poziom.

@edit
Zabroni?e? chocia? g?osowania na w?asne prace?
 
Last edited:

Forseti

Senior User
Joined
Dec 23, 2011
Messages
954
Reaction score
82
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Oczywi?cie, ?e zabronione.
 

Xervin

Boxxy <3
Joined
Feb 7, 2010
Messages
814
Reaction score
87
Age
30
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Haha, ?mieszne. Naprawd? s?dzisz, ?e kto? przeczyta wszystkie 7 prac i je obiektywnie oceni? Podobno to kto? z kadry mia? wybiera? najlepsz? prac?. Takie g?osowanie jest nic nie warte, poka?e tylko kto nam?wi ludzi na g?osy. Jak zwykle TNET pokaza? poziom.

Tu nawet nie chodzi o namawianie na g?osy. Prac jest na tyle du?o, ?e czytaj?c wszystkie na raz opada tzw. pierwsze wra?enie, wi?c teoretyczne pierwsze prace maj? mniejsze szanse. Wed?ug mnie lepsze by?oby g?osowanie w postach, ?eby u?ytkownik ocenia? KA?D? prac? w skali od 1 do 10. P??niej Forseti czy ktokolwiek inny podliczy?by wszystkie punkty i wysz?oby, kt?ra praca jest najlepsza. ;x
 

Replay3run

Advanced User
Joined
Feb 8, 2011
Messages
162
Reaction score
19
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

tyle tego jest ?e nawet nie mam zamiaru tego czyta?, support powinien wy?oni? 3 najlepsze i da? nam do oceny.
 

Piotre00

Advanced User
Joined
Aug 28, 2008
Messages
178
Reaction score
17
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

@Kabi_X
Ja my?la?em, ?e tak b?dzie. My?la?em, ?e kadra oceni ka?dy tekst bior?c pod uwag? par? kategorii (ortografia/s?ownictwo/fabu?a/cokolwiek) w skali 1-10, potem zostanie wyliczona ?rednia i praca z najlepsz? ?redni? wygrywa.

Kierowa?em si? tym postem, a dok?adnie fragmentem
Ch?tne osoby musz? doko?czy? jeden z trzech tekst?w przygotowanych specjalnie na konkurs. Swoje dzie?o za? dos?a? przez Prywatn? Wiadomo?? do mnie. Zostan? one przegl?dni?te przez kadr?, a je?li w niej znajd? si? osoby bior?ce udzia? w konkursie, to przez kadr?, kt?rzy wybior? najlepsze prace, kt?re zostan? poddane g?osowaniu przez u?ytkownik?w.
Chyba ?le zrozumia?em to co napisa? Forseti (zrozumia?em to jako co? w stylu "zostan? przegl?dni?te przez kadr? lub przez kadr?"). W ka?dym razie powodzenia uczestnikom. ?a?uj? czasu po?wi?conego na pisanie.
 

aerd3

Advanced User
Joined
Apr 9, 2010
Messages
280
Reaction score
15
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Praca 4. A dlaczego? Tego si? ju? nie dowiecie, motyw?w swoich nie zdradz?, ale wam doradz?, ?e warto na 4 g?osowa?, aby potem nie ?a?owa?.
 

Nosfera

Advanced User
Joined
Jul 4, 2012
Messages
291
Reaction score
14
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Wygl?da to tak jak by? wiedzia? kto j? odda? koleszko i tylko dlatego g?osowa?, ?e to tw?j kolega czy co? takiego ; )
 

aerd3

Advanced User
Joined
Apr 9, 2010
Messages
280
Reaction score
15
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Mo?e tak, a mo?e nie. Nie dowiecie tego si?. Pozory cz?sto myl? ludzi, a m?j g?os ten temat pobudzi?. Wi?c nie g??w si? Nosfero, bo ja sekret?w swych nie zdradzam. A praca numer 4 zas?uguje na m?j g?os i tak te? wam doradzam.
 

Martow

Active User
Joined
Feb 9, 2013
Messages
121
Reaction score
4
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Osz kurde.. czy wy s?dzicie, ?e kto? przeczyta te wszystkie prace ? Komu by si? chcia?o. Ka?dy b?dzie g?osowa? "od tak" bo mu si? tak wybra?o. Dla mnie to g?osowanie jest bez sensu.
 

Piotre00

Advanced User
Joined
Aug 28, 2008
Messages
178
Reaction score
17
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

?artujesz? Nikt tak nie s?dzi, to jest konkurs popularno?ci i ilo?ci koleg?w na forum.

@down
No teraz to ju? po anonimowo?ci prac :D
 
Last edited:

Nosfera

Advanced User
Joined
Jul 4, 2012
Messages
291
Reaction score
14
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Mo?e i tak jest, ale to nie zmienia faktu, ?e ja prowadz?, a takowych znajomo?ci nie mam.
 

Maul

Forum friend
Joined
Dec 25, 2012
Messages
522
Reaction score
44
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Co wy lektur w szkole nie macie?
Ja osobi?cie przeczytam ka?d? prac? i zag?osuje.
 

aerd3

Advanced User
Joined
Apr 9, 2010
Messages
280
Reaction score
15
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Wiesz ?e w?a?nie powinni cie wykluczy? Nosfero.
 

Nosfera

Advanced User
Joined
Jul 4, 2012
Messages
291
Reaction score
14
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Nie widz?, tutaj nic z?ego co napisa?em.
?e tw?j "kolega" przegrywa, to nie znaczy ?e powinni mnie wykluczy?.
 

Roy4lz

Forum friend
Joined
Dec 11, 2010
Messages
1,342
Reaction score
117
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Powinni wykluczy?, bo tylko jedna praca prowadzi, wi?c to jest r?wnoznaczne z wyjawieniem numeru swojej pracy.
 

Nosfera

Advanced User
Joined
Jul 4, 2012
Messages
291
Reaction score
14
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Mnie tutaj nikt nie zna. Wi?c nie widz? jaki w tym problem ?


@edit
Nigdzie nie jest napisane, ?e nie mog? napisa? "prowadz?"
 
Last edited:

Kuzirashi

ASP.NET MVC, JS-SPA, PHP, NODE
Joined
Jul 24, 2010
Messages
772
Reaction score
157
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Mo?e i tak jest, ale to nie zmienia faktu, ?e ja prowadz?, a takowych znajomo?ci nie mam.

Na w?asne ?yczenie postanowi?e? si? wykluczy? z konkursu. Dzi?ki za udzia?. =]
 

Nosfera

Advanced User
Joined
Jul 4, 2012
Messages
291
Reaction score
14
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Kuzirashi, czy masz gdzie? napisane, ?e nie mog? ujawni? si? m?wi?c, ?e prowadz? ? ?e teraz prowadz?, nie znaczy, ?e wtedy prowadzi?em ;]
 

Kuzirashi

ASP.NET MVC, JS-SPA, PHP, NODE
Joined
Jul 24, 2010
Messages
772
Reaction score
157
Odp: G?osowanie - KONKURS LITERACKI!

Upadaj dalej... Oczekuj? interwencji administratora konkursu.
 
Status
Not open for further replies.
Top