Kurtis1
Advanced User
- Joined
- Apr 4, 2008
- Messages
- 319
- Reaction score
- 128
Epilog.
I ostatni li?? wi?ni upad?. A za nim upada?y one, jedno po drugim. Ju? dzi? wiedzia?em, ?e m?j wyb?r nie mo?e by? z?y, przecie? oni po prostu s?. Doceniaj? mnie. Upada?y bez lito?ci, jeden po drugim w nieko?cz?cym si? szeregu smutku i melancholii. Mia?em cich? nadziej?, ze niekt?re pozostan?, przecie? s? mi tak dobrze znane. Moje l?ki, ?ale, niespe?nione ambicje, wszystkie upada?y; dlaczego? Dlaczego wstaj?c rano, widz?c twarz tego cz?owieka, kt?ry patrzy na mnie przez okno niczym wilk na swoj? ofiar? przed zadaniem jej ?miertelnego ciosu nie odczuwam ?adnego ?alu, smutku, strachu… Nienawi?ci. Dlaczego moje ?ycie z dnia na dzie? zmieni?o si? tak bardzo. Dlaczego to, co tak d?ugo stara?em si? piel?gnowa? nagle bez mojej ingerencji spada w tle akompaniamentu li?ci szeleszcz?cych po chodniku? Jakby si? bli?ej przyjrze?, to te li?cie mog? odzwierciedla? mnie. Przecie? ja te? ci?gle spadam by z now? wiosn? na nowo si? odrodzi?, bogatszy o do?wiadczenia sprzed roku. Pocz?tek ko?cowego rozdzia?u? Ona? To wszystko? Wszyscy? Ka?dy? Dzi? powoli to do mnie dociera. Z dnia na dzie?, z godziny na godzin?, ich jest co raz mniej, a oni staj? mi si? co raz bli?si.