Blackq:
W pierwszym disie mi nie wysz?o, pora zmieni? to wszystko,
mo?e i cie nie znam, ale to co piszesz mnie obala,
dos?ownie z n?g powala i rozpierdala,
m?wisz mi skurwysynu, pakuj?c do kominu,
m?wisz o warto?ci, siedz?c przy kompie do staro?ci,
m?wisz o rymach, a we? wypierdalaj,
jeste? zbyt cienki by przyzna? ci owacje.
Dopiero dissu tego po?owa, a mi cie ju? szkoda,
jedziesz po wszystkich, b?d?c loserem,
pl?cze ci si? j?zyk, strach cie ogarnia,
jeste? zbyt s?aby by stan?? do walki,
twoje teksty s? ambitne niczym techno,
epitety niczym dupa u poety,
rym?w mo?e nie mam, ale to i tak cie rozwala,
diss ten ko?czy? pora bo nie b?d? rapowa? do wieczora,
piona dla wygranych, elo!
AnimaXxX:
Przyznaje si? racje nie owacje, to rzecz pierwsza,
Rzecz druga, nie b?dzie mnie obra?a? ?aden brudas,
Mia?e? jedn? szanse, nie wysz?o dobra,
Ale to dlatego, ?e jeste? cienki, a ja jestem jak kobra.
Twoje diss, to nie dissy, bardziej frustracki wylew,
Z takim podej?ciem zostajesz daleko w tyle.
Twoje pancze jak kompleks, niestety nic wi?cej,
Podcinam Ci ?y?y, oddzielam od klaty serce.
To co mog? Ci powiedzie?, raperze marny,
Zaraz pod poprzeczk? twojej bramki wykonam rzut karny.
Mi pl?cze si? j?zyk? Ty si? d?awisz chujem,
Niestety twoja liryka, st?ka nie rapuje.
Dobra chuj z tym, trafi?e? na lepszego,
Czas raz na zawsze zako?czy? to "kolego",
Mam nadzieje, ?e zrozumiesz i przemy?lisz t? szesnastk?,
I za??? se na fjuta, te farmazony ciasne.
Mephisto:
M?wisz, ?e diss mi nie wyszed?, ale to ja zbieram plusy,
po reakcji plebsu wida?, kto rozkurwi? uszy,
Hiszpan ruszy? publik?, m?j track przetacza si? echem,
twoje g?wno powoduje, ?e zanosz? si? ?miechem
i by?oby grzechem, gdybym nie wspomnia? o fragmencie
gdzie por?wnujesz mnie do psa, nieudany eksperymencie,
bo jak na razie tylko ty odgrywasz tu szczeniaka
i ?linisz si? do ka?dego i ko?o nogi mi latasz,
tylko nie podchod? za blisko, bo por?wnuj?c nasz poziom
mog? ci? zmia?d?y? panczami, patrz, one ci? z?o??,
przesta? pieprzy? bez sensu, co chwila jaki? bana?,
jeszcze troch? i zaczn? nazywa? ci? Cynna J?ka?a,
chcia?e? ?ebym co? dopisa?, no to masz kolejn? zwrot?,
co mam zrobi? jutro robi? dzi?, nie zostawiam na potem,
ci?gle kmini? co? nowego, ale nie dla poprawienia,
zapami?taj na przysz?o??: idea?u si? nie zmienia.
Cynna:
Diss ci nie wyszed?, nadal tak uwa?am,
zbierasz plusy za g?wno, czasem si? zdarza,
biegasz boso po rapie jak spo?ecze?stwa wyrzuty,
znowu co? sapiesz, po?yczy? ci buty?
Piszesz chujowe nuty, moich dostaniesz sum?,
tego co pisz? nie ogarniesz rozumem,
odbijasz si? echem, ja odbij? si? szumem,
z nerw?w gryziesz ju? z?by, mo?e kupi? ci gum?,
widzisz mnie jako szczeniaka, mam lepszy argument,
pilnujesz domu na czworaka, teraz rozumiem,
naszych poziom?w por?wna? nie umiem,
ale jak wida? to ty gubisz si? w t?umie,
bana? jest wtedy, gdy u?ywam twojego imienia,
to nie tak, ?e nie umiem ludzi docenia?,
prawda, idea?u si? nie zmienia,
szkoda tylko, ?e ciebie w nim nie ma.
shadow3645:
Ciep?y, wieczorny spacer, szukam wytchnienia
Michu ma swoje miejsce, w kiblu szuka natchnienia
Jestem nie do por?wnania,
przede mn? ka?dy, przed Tob? tylko gej si? k?ania.
Lepiej milcz, lepiej ?wicz p?ki nie staniesz si? lepszy,
Bo m?j styl zjada tych co nie kmini? moich wierszy,
Masz kompleksy, s?abe teksty, schowaj je na potem,
Ja mam ten styl, te wersy i mieszam Ci? z b?otem,
Ty kurwa co my?la?e?, przecie? wiem, ?e mam talent
Siadam, mam z Ciebie zwa?e, potem pisz? ten kawa?ek,
P??niej zn?w dam kontr? i Ci przypomn?,
Gdy dni nadejd? s?dne b?d? got?w na wojn?.
Nosz? swoje jaja prawie nad chmurami,
a Ty sp?dzasz czas z ?ulami, menelami , pijakami
Teraz ko?cz?, a Ty si? kurwo oddalaj,
Przybij pione jak to czujesz, jak nie to wypierdalaj.
Michu:
Widzisz, chcia?e? og?osi? przedwczesny werdykt,
Ale ja chc? wygra? i wygrywam bez przerwy,
Jad? prosto, cho? dla niekt?rych to trudny quiz,
We? sprawdzaj ziom, kto tu gra jak mistrz,
Odpowiedz sobie sam na spokojnie i z pokor?,
Mo?e wersy nie s? r?wne, ale pasuj? pod ten kolor,
Ja moro, ?o?nierz kurwa Afganistan,
I pewnie si? zdziwisz, ale to co pisz? to fristajl,
Tak masz mistrza, przed sob? i z nim mia?e? rund?,
Szkoda, ?e by?a pewna i trwa?a sekunde.
M?wi?e?, b?dziesz prosi? kurwa ?ebym ci? ju? nie jecha?,
Ale to beef, jak Massey zani?y? poziom Mesa,
Nagrywaj?c z pytaniem ziom o co ci chodzi,
Odpowiadam tobie, przesta? si? w tej wozi?,
A po tym beefie, daje ci czas by? och?on??,
Bo mia?e? mo?e wersy, ale ka?dy wers sp?on??.
Vendeto:
Milczenie jest szceroz?ote, we? sobie to rozkmi?,
reprezentujesz rapow? ho?ot?, Tw?j diss mnie umocni?,
Odpowiedzia?e? - i tu by? Tw?j b??d, op?ta Ci? mrok
lepiej sp?jrz na sw?j krok, zapnij rozporek
w?a?nie ko?cz? nasz ma?y sporek, pan Virtelio masturbatorek
Otwieram szampana i wyjebuje w sufit korek,
To za moje zwyci?stwo i Tw?j smutny koniec
Apropo "argument?w", biore je w cudzys??w
bo to tylko stek bzdur, rozsiewanych bez namys??w
T-34, wiesz w og?le co to? Jeste? zwyk?? ciot?,
sp?buj se sko?owa? botoks, Twoj? czaszk? rozwalam
jak zgni?y kokos, to ostateczne rozwi?zanie
ale nie u?yj? Cyklonu B, wystarczy mi d?ugopis, kartka i wers,
Cyklon B, pewnie nie wiesz co to jest, nie zaprz?taj sobie g?owy,
czas posprz?ta? odchody, odpadasz z rapgry, nadci?ga kres,
Vendeto jest g?r?, a Virtelio to zwyk?y pies.
Virtelio:
Nazwa?e? mnie psem, co by?o Twoim b??dem,
Nazwij si? ?winia pr?dzej, s?uchaj co powiem wi?cej.
Bezsens ch?opcze, ?e zadar?e? ze mn?,
Moim skillem i flow oraz moj? wen?.
Ty nazywasz si? patriot?, a wiesz w og?le co to?
Tw?j ryj w?o?? idioto w zmieszane z g?wnem b?oto.
Masz uraz na punkcie II Wojny ?wiatowej,
Teraz s?uchaj uwa?nie, nie ma taryfy ulgowej.
Lubisz te klimaty? Jak wybuchaj? granaty?
Id? si? skryj przedemn? w bokserki taty.
Ziomek wybacz mi, ju? nie chce do tego wraca?...
Tw?j ryj wygl?da jakby wybuch? w nim granat...
Ten podejrzewam, oderwa? te? co? wi?cej,
Postaram si? to sko?czy? jak?e najpi?kniej...
M?wi? to teraz do si?str i do brata...
Wierzcie Arianowi, ?e Vendeto to szmata.
Archimonde:
M?wisz mi miszczu? zaraz ci? tutaj zjem,
W tym beefie jeste? jak pedigre, a ja jak pies
Ustawiam ci? ja i nie zapomnij o tym ch?opcze,
Ustawiam ostatni raz, bo odprawiam tobie pogrzeb
Jad? dobrze, jak przysta?o na odpowiedni? posta?,
U ciebie wsz?dzie gdybam, moja ka?da linijka jest dobra,
Obszczekiwa?em? Ziom ja ci? obszczam b?d?c psem,
Pisz? to kurwa na ?lepo jak VNM, przez mg??,
Nie da?em w poprzednim tek?cie prawie w og?le rym?w,
Bo chcia?em ci? sprowokowa? i mi si? uda?o synu?,
Dzi? widzisz tylko twoje zdj?cie i troch? dymu,
W?a?nie dzi? umierasz, gi? suczysynu.
Chcesz mnie zniszczy?? We? si? kurwa zastan?w,
Jeste? w rundzie z mistrzem, nie liderem banan?w.
Ten diss ci? mia?d?y, jak Anderson Silva,
Nic nie m?w, ja i tak wygram.
One:
Archimonde jeste? jak pies - tutaj si? zgodz?,
Sam to stwierdzi?e?, to jest koniec, le?ysz przy nodze
Swojego pana, kt?ry tym tekstem ci? k?adzie na kolana.
Szczasz na jedzenie? - tylko pogratulowa?,
G?upota totalna, znowu b?d? dominowa?.
Wmawiaj sobie, ?e nie chcia?e? rymowa?,
Uda?o ci si?! - siebie bardziej skompromitowa?.
Prosta zasada to prawo ustanowi,
Wiedz, ?e sw? pora?k? zawdzi?czasz One’owi,
Chcesz by? zawodowym bokserem, a sam obrywasz,
Z ka?dym kolejnym ciosem powoli odp?ywasz,
Nadu?ywasz mojej cierpliwo?ci, walk? przegrywasz.
Tak, chc? ci? zniszczy? i robi? to ka?dym s?owem,
S?oma ci z but?w wystaje, upad?e? na g?ow?.
Jeste? jak marna suczka, kt?ra cicho skamla?a
Ja twoim panem, ty moim Chihuahua.